środa, 30 marca 2016

Diane Ducret „Kobiety dyktatorów”

Diane Ducret, Kobiety dyktatorów, Znak, Kraków 2012, 359 s.

Miłość, szaleństwo czy żądza władzy? 
Tylko Claretta nie opuściła mężczyzny, który jeszcze niedawno był uwielbiany przez miliony Włochów. Stojąc przed plutonem egzekucyjnym, wyszeptała: „Jesteś zadowolony, że zostałam z tobą do końca?”.
Dla Jiang Quing śmierć męża miała być dopiero początkiem wielkiej kariery - była bardzo bliska przejęcia władzy w komunistycznych Chinach. Wiedziała, że gra o najwyższą stawkę.

Piętnastoletnia Catherine po prostu nie miała wyboru - czuły na kobiece wdzięki dowódca środkowoafrykańskiej armii wypatrzył ją, gdy szła do szkoły. Tytułem cesarzowej cieszyła się tylko przez kilka lat - dopóki zazdrosny małżonek nie oskarżył jej o romans z francuskim prezydentem.

Co łączy te nieprawdopodobne, ale prawdziwe kobiece losy? Niebezpieczna miłość, chwila szaleństwa czy nieokiełznana żądza władzy? Dlaczego pokochały zbrodniarzy i despotów? Jaką odegrały rolę w dziejach najmroczniejszych reżimów XX wieku?

Za każdym pomnikiem dyktatora stoi człowiek i rzadko kiedy człowiek ten, będąc na samym szczycie aparatu państwowego, jest tam zupełnie sam. Władza jest równie silnym afrodyzjakiem jak pieniądze czy uroda i chyba nie ma w tym nic dziwnego, że kobiety lgną do tych, którzy władzę sprawują. Tak było i za czasów starożytnych, i za czasów oświecenia, i później. Wiek XX wraz z całym rozwojem techniki i wysypem dyktatur (szczególnie w pierwszych dekadach) nie był inny. Nawet Hitler nie mógł przemawiać cały czas (choć wydaje się, że to go bardziej kręciło niż towarzystwo kobiet), kto wie, kim byłby Stalin, gdyby Kato Swanidze nie umarła tak wcześnie, Mussolini zaś lawirował i łączył władzę z miłością z mistrzostwem godnym południowca.
Diane Ducret postanowiła zebrać i opisać życiorysy dyktatorów skupiając się na ich życiu prywatnym i kobietach, które ich otaczały. Kolejno opisuje: Benito Mussoliniego, Włodzimierza Lenina, Józefa Stalina, Antonio Salazara, Jeana-Bédela Bokassę, Mao Zedonga, Nicolae Ceauşescu i Adolfa Hitlera. Pomysł i ciekawy, i pracochłonny. Niestety, efekt nie jest zadowalający. Razi przede wszystkim chaotyczność opisywanych wydarzeń, nadinterpretacja niektórych faktów. Brakuje przy skokach w czasie dat, które sprawiłyby całość bardziej strawną. To znaczy, daty są, najczęściej miesiąc i dzień, acz Ducret tak gania po całym życiu swych bohaterów, że taka kotwica w postaci roku nie obciążyłaby tekstu, tylko sprowadziła czytelnika w odpowiedni czas.
Bardzo istotne jest wprowadzenie, w którym autorka cytuje listy zakochanych kobiet do Hitlera. Ja wiem, że ten wariat odznaczał się niesamowitą charyzmą, ale wyznania dorosłych kobiet żenująco przypominają egzaltowane listy do idolów popkultury z późniejszych dekad. Inny jest tylko styl pisania, sedno pozostało to samo: uwielbienie i ofiarowanie siebie. Zbiorowo pogłupiały Niemki w latach trzydziestych. Bo jak inaczej nazwać takie słowa: „Drogi Führerze Adolfie Hitlerze! Pewna kobieta z Saksonii bardzo pragnie mieć z Panem dziecko. Oczywiście jest to pragnienie dość niezwykłe, i obsesyjnie prześladuje mnie myśl, że Pan nie powinien mieć dzieci.”[1], „Szanowny Panie Hitler, nie bardzo wiem, jak rozpocząć ten list. Przez wiele, wiele lat było mi trudno, dręczyły mnie niepokoje i problemy moralne, brak zadowolenia z siebie, potrzeba odnowy... Jednak wszystko to uległo zmianie, gdy zrozumiałam, że moją odnową jest Pan, Panie Hitler.”[2], „Drogi Adi! Pewnie będziesz za mną tęsknił odrobinę. Pragnę Ci jeszcze posłać fotografię, jako symbol mojej miłości. Zatem dołączam moje maleńkie zdjęcie. Przypominam na nim Madonnę na nieboskłonie.”[3] Czy wreszcie: „Mój Umiłowany, mój wierny, kochany, nasz wielki Führerze i genialny generale «Niech żyje zwycięstwo!», «Niech żyje zwycięstwo!», «Niech żyje zwycięstwo!».”[4] Podobne wyznania słały Włoszki do swojego „Duce”, ale i on był kochliwy, kłamał kobietom, zaprzeczał prawdom oczywistym, byle tylko sobie dogodzić.
Nawet Lenin, szowinista twierdzący, że nie zna kobiety, która przeczytałaby „Kapitalizm” Marksa czy umiała grać w szachy, szukał wytchnienia od „rewolucyjnej roboty” u Inessy Armand. Pożądanie do Nadieży Krupskiej szybko się wypaliło, acz pozostała ona u jego boku aż do jego śmierci. Mało natomiast wiadomo o kobietach Stalina, oficjalnie miał dwie żony, a potem już cicho jest o jego życiu erotycznym. Pierwszą żonę kochał tak bardzo, że pisał dla niej wiersze, a po jej śmierci, próbował skończyć ze sobą. I powiedział: „To było jedyne stworzenie zdolne zmiękczyć moje kamienne serce. Umarła, a razem z nią wszystkie ciepłe uczucia, jakie miałem dla ludzkich istot."[5] Braku uczucia doświadczyła druga żona Stalina, która wolała się zabić niż żyć u boku tyrana.
Ale nie tylko kobiety pełne poświęcenia i oddania łączą swe losy z tymi, którzy trzęśli całymi narodami. Jiang Qing – żona Mao i Elena – żona Nicolae Ceauşescu potrafiły doskonale wpasować się w życie na partyjnej górze i uszczknąć trochę władzy dla siebie. Jiang Qing pierwotnie miała być, jak jej poprzedniczki, też tylko zwykłą żoną i sekretarką, a jednak w końcu wywarła ogromny wpływ na „rewolucję kulturalną”, spiskowała i nie ukrywała, że chce być kimś więcej niż tylko żoną przywódcy Chin. Elena Ceauşescu to z kolei podręcznikowy wręcz przykład tego, jak miernota może osiągnąć szczyty: niedouczona i niekompetentna miała ostatnie zdanie odnośnie prowadzenia badań naukowych. Śmiano się za jej plecami z jej naukowych aspiracji i tytułu profesora, którego nigdy by nie zdobyła, gdyby nie była żoną przywódcy państwa. Co ciekawe, zarówno Qing, jak i Ceauşescu tak zżyły się przez lata z graną przez siebie rolą, że do końca nie potrafiły pojąć za co narody tak ich nie cierpią. Zdecydowanie rozdziały poświęcone tym kobietom są najlepsze w całej książce. Natomiast najsłabszy jest rozdział poświęcony kobietom Antonio Salazara, gdzie chaos sięgnął szczytu.
Ostatni rozdział poświęcony został Hitlerowi, temu narcyzowi, który tak zahipnotyzował Niemki i który nie potrafił poradzić sobie z własną seksualnością. Stłamszony katolickim wychowaniem uważał pozamałżeński seks za coś bardzo wstydliwego. A przecież nie tylko Ewa Braun była z nim do końca, również Magda Goebbels, która kochała bardziej go niż własnego męża.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego Ducret zdecydowała się dołączyć do tej części kacyka Bokassę. Geograficznie i mentalnie zupełnie nie pasuje do pozostałych postaci. Za jego rządami nie stała żadna „idea”, czerpał z życia garściami, ba! nawet się koronował na cesarza i miał tak rozdęte ego, że uważał się za boga seksu i uroku.
Wszyscy opisani dyktatorzy żyli w oderwaniu od rzeczywistości i udowodnili, że słowa: „władza deprawuje” są do gruntu prawdziwe. Pozostawili po sobie setki, czasami miliony trupów. Trzymali się stołka zamieniając życie kolejnych setek i milionów w piekło. I najdziwniejsze jest nie to, że rozkochiwali w sobie kobiety, bo zawsze się takie znajdą, ale to, że do tej pory są ludzie uważający Lenina, Stalina czy Mao za polityków wybitnych, za ojców narodów z prawdziwego zdarzenia.
„Kobiety dyktatorów” to dobry punkt wyjściowy do bliższego zapoznania się z sylwetkami niektórych kobiet i zrozumienia mechanizmu uroku dyktatury.
Moja ocena: 3.5


[1] D. Ducret, Listy miłosne w archiwum dyktatora, [w:] eadem, Kobiety dyktatorów, Znak, Kraków 2012, s. 14.
[2] Ibidem, s. 15.
[3] Ibidem, s. 17.
[4] Ibidem.
[5] Cyt. za: Eadem, Stalin – miłość, sława i dacza, [w:] eadem, Kobiety dyktatorów..., s. 129.

Źródła zdjęć:
1. Elena Ceauşescu: http://www.casapoporului.ro/article/17732/Elena-Ceausescu
2. Ewa Braun: http://wiadomosci.onet.pl/swiat/100-rocznica-urodzin-ewy-braun/k1e6x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz