Emma Donoghue, Pokój, Sonia Draga, Katowice 2011, 407 s.
Dla pięcioletniego Jacka Pokój jest całym światem. To tu się
urodził, to tu bawi się i uczy ze swoją mamą. Na noc mama układa go do snu
bezpiecznie w szafie na wypadek, gdyby przyszedł Stary Nick.
Dla Jacka Pokój jest domem, dla jego Mamy więzieniem, w którym została zamknięta przed siedmioma laty. Dzięki ogromnej determinacji, pomysłowości i bezgranicznej matczynej miłości udało jej się stworzyć dla synka namiastkę normalności. Niestety ciekawość chłopca rośnie z wiekiem i Mama zdaje sobie sprawę, że Pokój nie wystarczy mu na długo…
Dla Jacka Pokój jest domem, dla jego Mamy więzieniem, w którym została zamknięta przed siedmioma laty. Dzięki ogromnej determinacji, pomysłowości i bezgranicznej matczynej miłości udało jej się stworzyć dla synka namiastkę normalności. Niestety ciekawość chłopca rośnie z wiekiem i Mama zdaje sobie sprawę, że Pokój nie wystarczy mu na długo…
Wczoraj wyszłam na spacer z psem. Na policzkach czułam smagania
wiatru, pod stopami uginała się trawa, chrzęściły zeschłe liście. To był
normalny spacer, jeden z dziesiątków na jakie wychodzę ze swoją psicą. Są czymś
równie naturalnym, jak wyjście do sklepu czy na plac zabaw z córkami.
A jeśli naturalne są niewola i patologia? Jak to jest, żyć w
zamknięciu, całkowicie poza światem na zewnątrz? Nie znać świata, który my
znamy i przyjmujemy jako nam należny? Odpowiedzi kryją się w „Pokoju”. Co
istotne, narracja inna niż z punktu widzenia dziecka zrodzonego w niewoli,
tchnęłaby trywialnością, banalnym rozpamiętywaniem: byłam wolna, nie ograniczały
mnie cztery ściany, okno w dachu i drzwi na szyfrowy zamek. Byłam, miałam,
istniałam – wieczne odniesienia do znanego świata.
Tymczasem światem Jacka są właśnie owe cztery ściany
wyciszone korkiem, okno w dachu (z buzią Pana Boga) i drzwi zamykane na
szyfrowy zamek (robiące „pik, pik” gdy zbliża się złoczyńca). To jest
normalność dziecka i właśnie to przeraża najbardziej. Telewizyjne planety,
równie odległe od rzeczywistości, jak niebo, trawa i krzaki za ścianą. Piłka ze
zgniecionych kartek upchanych do torby po zakupach. Jajowąż. Labirynt z rolek
po papierze toaletowym. Wszystko jest zaledwie namiastką prawdziwego życia.
Prawie wszystko. Bo jest jeszcze czułość, mądrość i miłość matki, która w
nienaturalnych warunkach stara się zapewnić dziecku jak najlepsze dorastanie.
„Pokój” czyta się chwilami ciężko, trzeba zwracać uwagę na
poprzekręcane słowa, jak to u pięciolatka: wydmuchawiec, odczekować,
zawymiotować, odkłamywać. Ale szybko można się do tego przyzwyczaić. Opowieść
Jacka jest dokładna, chwilami aż nadto dojrzała, chwilami słodko naiwna. Nie
zmienia to jednak faktu, że życie w Pokoju przypomina przeciekanie czasu.
Powtarzalność i jednakowy rytm każdego dnia burzone są rzadko i to przez
dorosłych. Gniew, niemoc, załamanie wprowadzają zgrzyt w znajomą codzienność.
Chyba najsłabszym punktem książki Donoghue jest kwestia
ucieczki, tak pomysły Matki, jak i reakcja Starego Nicka. Zbyt dużo
pozostawiono szczęściu i przypadkowi. Po zastanowieniu, nie dziwi już
desperacja kobiety. Nigdy nie ma dobrego momentu aby wcielić plan w życie i
jednocześnie – zawsze jest to najlepszy moment. Trzeba działać, aby nie
dopuścić do najgorszego.
I tak na koniec, pisałam o Małgorzacie Wardzie i jej
inspiracją losami Nataschy Kampusch. W „Pokoju” pobrzmiewają dalekie echa innej
austriackiej tragedii – Josefa Fritzla i jego chorych zachowań. I chociaż punktem
wyjścia jest zamknięcie, seksualne zniewolenie i przemoc, to Donoghue stworzyła
zupełnie nową opowieść, gdzie psychopata gra rolę zaledwie statysty. Brawo!
Polecam.
Moja ocena: 5.5
Swego czasu o książce było dość głośno na blogach. Byłem nią mocno zainteresowany, potem, gdy emocje opadły, odrobinę mniej, ale cały czas chętnie przeczytam. Opinia zachęcająca.
OdpowiedzUsuńA ja nawet nie wiedziałam, że taki rwetes był odnośnie "Pokoju". Nawet nie chciałam jej czytać. Dopiero opinie na "lubimyczytać" sprawiły, że postanowiłam przekonać się skąd takie zachwyty.
Usuń