Jonathan Kellerman, Kiedy pęka tama, Amber, Warszawa 2008,
304 s.
W tej książce bohater Kellermana, najsłynniejszy psycholog w
literaturze sensacyjnej, rozpoczyna karierę detektywa, zagłębiając się w
mroczne zawiłości zbrodniczego umysłu. Makabryczne morderstwo. Dwie ofiary.
Jeden świadek. Ale mała Melody nie chce albo nie może powiedzieć, co
widziała... Alex Delaware, wzięty psycholog dziecięcy, czuje się wypalony i
postanawia wycofać się z zawodu. Jednak przyjaciel, detektyw Milo Sturgis z
wydziału zabójstw, prosi go o przysługę: rozmowę z dziewczynką, jedynym
świadkiem zabójstwa sławnego psychiatry i jego narzeczonej. Alex zgadza się
porozmawiać z dzieckiem. Stopniowo przekonuje się, że wspomnienia Melody kryją
nie tylko przerażającą prawdę o morderstwie, które rozegrało się na jej oczach,
ale też o czymś znacznie gorszym...
Ujmijmy to tak: detektyw homoseksualista, były żołnierz z Wietnamu, bez przydzielonego partnera plus psycholog dziecięcy – geniusz finansowy, profesor nadzwyczajny w wieku lat trzydziestu, z tonami publikacji – taka para nie zwiastowała dobrze. Ale się pomyliłam.
Kellerman pożytkuje swoją medyczną wiedzę, aby tworzyć
wciągającą i przerażającą fabułę. Podwójne morderstwo jest zaledwie preludium
do coraz mroczniejszej opowieści, gdzie pieniądze są wszystkim, a przeszłość
rzuca głęboki cień. Alex Delaware niczym Brudny Harry (ze stetoskopem zamiast
magnum) tropi tajemnice sprzed lat, aby na koniec stanąć twarzą w twarz z
demoralizacją Kalifornii.
Podoba mi się szybkość z jaką rozwija się akcja, tajemnice
tak ludzkiej psychiki, jak i niecne uczynki popełniane przez ludzi, mroczność
opowieści. Dobra rozrywka. Powiedziałabym, że nawet bardzo dobra.
Moja ocena: 4.5
Moja ocena: 4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz