Jonathan Kellerman, Pajęczyna, Amber, Warszawa 1997, 288 s.
Alex Delaware wraz ze swoją przyjaciółką Robin zostaje
zaproszony na tropikalną wyspę Aruk. Ma pomóc tam dr. Morelandowi uporządkować
dokumentację dotyczącą jego praktyki lekarskiej. Nie wiedzą jednak, że ich
gospodarz realizuje przerażający plan. A piękny atol stanie się ich
więzieniem..
Niby wszystko powinno przemawiać za tym, że powieść wciągnie
od pierwszej strony. Wyspa odcięta od świata, dziwne przypadki medyczne z
przeszłości, dziwne morderstwo popełnione onegdaj, garstka specyficznych gości
doktora i równie specyficzne zainteresowania tegoż doktora.
A potem akcja toczy się ospale, niemrawo. Delaware głównie
pływa ze swoją dziewczyną, snuje się po wymarłym miasteczku i od czasu do czasu
pracuje nad dokumentacją. Wlecze się to przez ponad sto stron, potem Kellerman
przyspiesza. Ale wszelkie przesłanki, jakimi nas raczy okazują się w sumie mało
istotne, gdy dochodzi do sedna sprawy.
Koniec jest dziwaczny. Kellerman popełnił lepsze powieści.
Moja ocena: 2.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz