czwartek, 29 grudnia 2011

Caroline Roberts „Zagubiona dziewczyna”

Caroline Roberts była niedoszłą ofiarą Freda i Rose Westów, którzy torturowali i mordowali młode dziewczyny. Popełniane przez nich były tak odrażające, że daruję sobie opisywanie ich, szczegóły można znaleźć tutaj: mordercy.jun.pl/viewtopic.php?t=31.
Roberts opisuje całe swoje życie i chociaż twierdzi, że jedna noc u Westów zdeterminowała jej przyszłość, to jednak trudno przebrnąć przez jej wspomnienia. Od początku ma się poczucie, że rodzinie Roberts daleko do normalności, patologia zaś mniej lub bardziej znajdowała się w orbicie jej życia.
Sama opowieść to bełkot, pomieszanie z poplątaniem; opisywanie kolejnych partnerów seksualnych, rodzenie kolejnych dzieci, potem zeznawanie na procesie morderców i propagowanie kościoła spirytystycznego. Kobieta bezwarunkowo wierzy w przepowiednie medium, w opowieści o śladach dalszych ofiar Westów i nawet fakt, że ślady te prowadzą donikąd, nie zniechęca Roberts. O Westach pisze mało, pobieżnie. I chociaż deklarowała wielkie przywiązanie do córek swych niedoszłych morderców, nie wspomina nic o ich dalszych losach.
Roberts skupia się na sobie, a jej życie jest niestety życiem ograniczonej do facetów, rodzenia dzieci i plotkowania z „przyjaciółkami” przeciętnej kobiety z przedmieścia, która pojęcia takie jak „książka”, „teatr”, „intelekt” widziała tylko w słowniku. Jej życie jest do bólu płytkie i bezwartościowe. Podobnie jak książka. Stracony czas i tyle.
Moja ocena: 1.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz