sobota, 3 grudnia 2011

Jodi Picoult „Bez mojej zgody”

Dobra książka to taka, która wzbudza emocje. „Bez mojej zgody” Jodi Picoult właśnie taka jest: denerwuje, nurtuje, zmusza do myślenia.
Kiedy czytamy o siostrze, która pragnie przestać być jedynie dawcą i chce zacząć normalnie żyć, możliwe są tylko dwa nastawieni: pomówienie jej o egoizm, albo o obronę siebie i swego ciała. Ale tym razem Jodi Picoult się postarała i jej postaci nie są tak na wskroś papierowe, jak w „Czarownicach z Salem Falls” czy „W imię miłości”. Co ciekawe, najbardziej wiarygodnie brzmią opowieści głównej bohaterki – zaledwie trzynastoletniej Anny. Dziewczynka wydaje się najbardziej dojrzała, chociaż nie chorowała, musiała oddawać swą krew i szpik kostny swej chorej, starszej o trzy lata siostrze. Jej ból był jednak marginalizowany, bo służył „wyższym celom”, tak przynajmniej uważała matka… Właśnie, matka; mając troje dzieci skupiła się na chorej córce, uważała, że wszystko powinno obracać się wokół niej. Galaktyka zwana Kate… Rzadko się wkurzam czytając książki, ale po prawdzie, nie rozumiałam postępowania matki Anny i Kate. Takie zapatrzenie w jedno dziecko, ustawienie życia całej rodziny, aby tylko ocalić tę najbardziej chorą jednostkę, wydało mi się… chore. Nieludzkie. Mnie osobiście skojarzyło się z molestowaniem psychicznym: nie oddasz nerki, to jesteś potworem…
Anna od początku miała w życiu przesrane, miała być dawcą, a dopiero później córką. Co ciekawe, Picoult pisze w taki sposób, że nijak jest mieć chociaż chwilowy odruch ciepła w stosunku do matki. Nijak. Poczęcie „dawcy” już samo w sobie było egoizmem. A jednak niby nic nie kolidowało z etyką lekarską. A przecież, nikt nie ma prawa chronić jednego życia kosztem cierpień drugiego, nawet osoba, która wydała oba te życia na świat.
Świetnie zarysowany i opisany problem moralny. A książka wcale nie jest przewidywalna…
Moja ocena: 4.5

1 komentarz:

  1. O tak! Czytałam "Bez mojej zgody". Książka była spokojna i dość przewidywalna aż tu nagle taki koniec! A czytająć tą książkę, podobnie jak Ty, czułam ogromną złość do rodziców Anny, Kate i ich brata.

    OdpowiedzUsuń