
Pojawia się także wątek Zegarmistrza. I tutaj trochę Deaver przekombinował, bo uczynił z niego istotę o niemal nadludzkich umiejętnościach przystosowawczych, zachowawczych i organizacyjnych. A może się po prostu czepiam, bo po lekturach dotyczących prawdziwych wydarzeń, jakakolwiek fikcja wydaje się być zbyt… fikcyjna.
Treść jest spójna, ciekawa, miejscami ironiczna. Niestety czuć u Deavera „zmęczenie materiału”, a co za tym idzie – konstrukcja staje się przewidywalna. Jeszcze można to przełknąć, ale jeśli w kolejnej powieści Deaver zastosuje ten sam chwyt, zacznie po prostu nużyć.
Odnośnie polskiego wydania: brakuje jednej strony (364). Niby nic, ale dziwnie się czyta ostatnią część, gdzie strony nieparzyste są po lewej, a parzyste – po prawej stronie. Rzeczonej strony po prostu nie ma. Wywiało ją w niebyt. Gdyby to był tekst z podsumowaniami śledztwa (typowy dla Deavera) chyba mniej bym się zawiodła. Niestety „ktoś” usunął stronę, gdzie autor podaje istotne informacje.
Nieładnie.
Moja ocena: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz