środa, 7 grudnia 2011

Jodi Picoult „Zagubiona przeszłość”

Picoult po raz kolejny poruszyła bardzo ważny problem. Niby prawie każdy się z nim zetknął, niby picie alkoholu jest takie oczywiste, ale… Alkoholizm najczęściej jest kojarzony z gościem o wyglądzie menela, bezrobotnym znęcającym się nad rodziną. A przecież są i inne formy, chyba najboleśniejszą z nich jest alkoholizm kobiet. A dokładniej kobiet będących matkami. Chyba nie ma nic gorszego niż widok pijanej matki, bełkocącej, ze strużką śliny spływającą z kącika ust. Osoba mająca być opoką, staje się przyczyną wstydu – szalenie dramatycznego wstydu, bo przeżywanego przez dziecko.
Mimo to sądy zazwyczaj wolą powierzyć opiekę nad dzieckiem najgorszej matce niż najlepszemu ojcu. Żeby je uratować przed bolączkami związanymi z życiem z pijącą matką i przed staniem się ofiarą DDA, nie wszyscy ojcowie grają fair. I o tym właśnie jest książka Picoult: o przekroczeniu prawa i alkoholizmie.
Podczas czytania litowałam się nad matką głównej bohaterki, ale wraz z upływem stron, zaczynałam rozumieć i punkt widzenia ojca. Bycie rodzicem to odpowiedzialność, przywilej i radość. Nie wszyscy muszą czy chcą być rodzicami i jest to ich prywatna sprawa. Ale kiedy na świecie pojawia się dziecko, szalona zabawa powinna zejść na drugi, piąty czy ósmy plan – do czasu aż dziecko wyfrunie w świat.
Tym razem nie przyczepię się do epizodów na sali sądowej (obowiązkowych u Picoult). Przyczepię się do fragmentów opisujących życie więzienne. Wulgarna i samcza Picoult pisze obrazowo, ale… jakby to nie była ona.
Jeśli komuś niniejsze podsumowanie wyda się patetyczne, trudno. Moim zdaniem obowiązki są po to, aby je wypełniać należycie. A bycie rodzicem zobowiązuje.
Moja ocena: 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz