poniedziałek, 27 września 2010

Borys Akunin „Azazel”

Pewnej nocy przeczytałam „Azazela” Borysa Akunina. Jakoś mi się ten pseudonim kojarzył i cały czas mówiłam o nim jako o B.Akuninie i brzmiało to jeszcze bardziej znajomo. Aż wreszcie mój umysł zaskoczył, że czytałam kilka traktatów Bakunina, kiedyś, przy okazji pisania kilku prac.
Jedno co mogę powiedzieć „Azazel” jest dobry. Radośnie, acz nie rozpaczliwie przewidywalny. Czytadło pierwsza klasa a i zagadka jest. Umiejscowienie akcji przenosi nas do Rosji końca XIX wieku, gdzie wspomina się o panu Dostojewskim, lub panu Nieczajewie. Wielbicielom „Biesów” – polecam. Czyta się szybko i ze swadą. Dobre do pociągu, albo na bezsenność. Się nie mądrzę i od razu mówię, pewnie że chciałabym tak umieć pisać jak Grigorij Czchartiszwili aka Borys Akunin. Intryga zarysowana bardzo dobrze, bohaterowie nakreśleni równie dobrze. „Azazel” to powieść z cyklu „Przygody Erasta Fandorina”. Teraz czytam „Lekturę nadobowiązkową” będącą częścią cyklu „Przygody magistra” (jak miło, to potomek Erasta, Nicholas Fandorin). Lubię takie zależności. Czasami jednak one zawodzą. Przykład prosty – lepiej było zostawić Scarlett O’Hara i jej niezbyt grzeczne pożegnanie z mężem, niż tworzyć sequel-monstrum „Scarlett” napisane przez Aleksandrę Ripley. Margaret Mitchell nie dbała o drobiazgi, a Ms. Ripley przyznała, że swych bohaterów wysyła pociągiem zgodnie z ówczesnym rozkładem jazdy. I co z tego wyszło? Dno. A czy ktoś słyszał o autorkach dopisujących dalsze losy „Emmy” Jane Austen, lub „Rebeki” Daphne Du Maurier? Widziałam te książki, ale nawet na myśl mi nie postało, żeby kupować takie coś.
A wiecie co jest najlepsze donośnie Akunina? Jego powieści w całości są dostępne… w oryginale. Tutaj: www.akunin.ru/knigi. A ja patrząc na oryginał „Azazela”, pardon „Азазельа” pomyślałam, jak kurwa, mój rosyjski zardzewiał zupełnie.
Moja ocena: 4.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz