
Jedno co mogę powiedzieć „Azazel” jest dobry. Radośnie, acz nie rozpaczliwie przewidywalny. Czytadło pierwsza klasa a i zagadka jest. Umiejscowienie akcji przenosi nas do Rosji końca XIX wieku, gdzie wspomina się o panu Dostojewskim, lub panu Nieczajewie. Wielbicielom „Biesów” – polecam. Czyta się szybko i ze swadą. Dobre do pociągu, albo na bezsenność. Się nie mądrzę i od razu mówię, pewnie że chciałabym tak umieć pisać jak Grigorij Czchartiszwili aka Borys Akunin. Intryga zarysowana bardzo dobrze, bohaterowie nakreśleni równie dobrze. „Azazel” to powieść z cyklu „Przygody Erasta Fandorina”. Teraz czytam „Lekturę nadobowiązkową” będącą częścią cyklu „Przygody magistra” (jak miło, to potomek Erasta, Nicholas Fandorin). Lubię takie zależności. Czasami jednak one zawodzą. Przykład prosty – lepiej było zostawić Scarlett O’Hara i jej niezbyt grzeczne pożegnanie z mężem, niż tworzyć sequel-monstrum „Scarlett” napisane przez Aleksandrę Ripley. Margaret Mitchell nie dbała o drobiazgi, a Ms. Ripley przyznała, że swych bohaterów wysyła pociągiem zgodnie z ówczesnym rozkładem jazdy. I co z tego wyszło? Dno. A czy ktoś słyszał o autorkach dopisujących dalsze losy „Emmy” Jane Austen, lub „Rebeki” Daphne Du Maurier? Widziałam te książki, ale nawet na myśl mi nie postało, żeby kupować takie coś.
A wiecie co jest najlepsze donośnie Akunina? Jego powieści w całości są dostępne… w oryginale. Tutaj: www.akunin.ru/knigi. A ja patrząc na oryginał „Azazela”, pardon „Азазельа” pomyślałam, jak kurwa, mój rosyjski zardzewiał zupełnie.
Moja ocena: 4.5
Moja ocena: 4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz