wtorek, 7 września 2010

Mary Higgins Clark „Weź moje serce”, „Słyszałem już tę śpiewkę”, „Sen o nożu”, „Syndrom Anastazji”

Fabuła „Weź moje serce” skupia się na odkryciu mordercy atrakcyjnej broadwayowskiej aktorki. Od początku podejrzany jest mąż, ale Emily Wallace – młoda asystentka prokuratora jest mądrzejsza niż cały sztab ludzi i tym samym miota się po sali sądowej nie bardzo wiedząc co robi. Najpierw oskarża męża aktorki, a potem dostaje kopa umysłowego i zaczyna podejrzewać szwindel. Panna Wallace jest do tego amerykańską wdową, jej mąż zginął w czasie służby w Iraku (element patriotyczny), poza tym przeszła transplantację serca (wątek zdrowotno-emocjonalny). Sprawa się gmatwa coraz bardziej, a na koniec i tak się okazuje, że morderca od początku był w zasięgu ręki.
Na jedno kłapnięcie szczęki.
Moja ocena: 3.5

* * *


„Słyszałem już tę śpiewkę” nieodparcie kojarzy mi się z „Rebeką” Daphne du Maurier. Multimilioner (zarobki rzędu 8 milionów $ na tydzień) poślubia skromną acz błyskotliwą bibliotekarkę, która jest w nim zakochana do szaleństwa. Idylla miodowego miesiąca kończy się wraz z powrotem do morderstwa sprzed ponad dwudziestu lat. O ten brzydki czyn od lat pomawiany jest multimilioner, który cierpi na lunatyzm i somnambulizm. Ale od czego młoda żona i jej wiara w mężczyznę swego życia? Kay Carrington dzielnie walczy z niedowiarkami, którzy śmieją wątpić w niewinność Petera Carringtona i przy niewielkiej pomocy prywatnego detektywa odkrywa straszną prawdę nie o jednym tajemniczym zniknięciu, lecz o kilku.
Bajka o Kopciuszku z odrobiną dreszczyku w tle.
Moja ocena: 3.5


* * *

„Sen o nożu” różni się nieco od pozostałych książek Clark. Jest bardziej ambitna? Porusza w końcu inny temat poza typową zbrodnią? Po raz pierwszy bowiem Clark decyduje się napomknąć o czymś takim jak molestowanie seksualne i rozszczepienie osobowości. Oczywiście autorka nie epatuje szczegółami, pozostawia wizję koszmaru czteroletniego dziecka w sferze domysłów. I w sumie dobrze, bo po co komu kolejny drastyczny opis? Natomiast rozszczepienie osobowości potraktowane jest nieco po macoszemu. Dramat rozpadu osobowości jest ściśle kontrolowany, niepełny i dziwaczny. Jest tak, jakby Clark przeczytała dwa lub trzy artykuły o tym problemie i postanowiła dodać ten watek, aby uatrakcyjnić książkę. Nijak to się ma do dramatu osób, które w istocie tego doświadczyły. Ale ta książka wzbudza emocje nie tylko odwołaniem się do krzywdy dziecka i jej konsekwencji. Clark opisuje bowiem jeszcze jedno zjawisko, tym razem, typowo amerykańskie: domorosłych i telewizyjnych kaznodziei, którzy trzepią poważną kasę na naiwności samotnych wierzących. Aż żal za dupę ściska kiedy się czyta o takim charyzmatycznym przywódcy kościoła i o jego nie-świętych grzeszkach.
Wkurzająca bezsilność na ludzką zgniliznę.
Moja ocena: 4.5


* * *
 
„Syndrom Anastazji” – to znowu zbiór opowiadań, ale tym razem Clark nie jest tak beznadziejnie przewidywalna. Tytułowe (i najdłuższe) opowiadanie jest jednocześnie najlepsze, chociaż oscyluje na granicy absurdu psychicznego. Główna bohaterka pragnąc odnaleźć swoje korzenie zamienia się w żądną krwi lady z okresu angielskiej wojny domowej. Niezłe. Równie przewrotny jest „Szczęśliwy dzień” opowiadający o kobiecie, która pragnie się dowiedzieć dlaczego umarł jej stary (wiekowo) znajomy. Brak zaufania i nadmierna ciekawość prowadzą do… (nie powiem). Pozostałe opowiadania to jednak typowe produkty pani Clark.
Moja ocena: 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz