wtorek, 18 lutego 2014

Doris Lessing „Dobra terrorystka”

Doris Lessing, Dobra terrorystka, Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2008, 448 s.

Anglia, lata 80., apogeum rządów Margaret Thatcher. Grupa młodych anarchistów zajmuje przeznaczony do zburzenia dom w centrum Londynu. Jest wśród nich 36-letnia Alice Mellings, która nienawidząc klasy średniej i drobnomieszczańskich cnót, sama jest ich najlepszą wyrazicielką. Nieprzystosowani, porywczy marzą o dokonaniu ataku terrorystycznego, który odmieniłby rzeczywistość. Kiedy wreszcie naiwne fantazje o zbawieniu społeczeństwa zaczynają się realizować, dzieło wyzwolenia przemieni się w chaos, a na ulicach Londynu zapanuje krwawy terror.

Przez pierwsze sto stron główne zajęcia Alice to bieganie po mieście, załatwianie pieniędzy i porządkowanie squatu, do którego trafiła wraz ze swoim facetem - Jasperem. Niby sytuacje banalne, ale dzięki temu krok po kroku Lessing odsłania nam oblicza głównych bohaterów. Wywodzącej się z klasy średniej Alice nie wystarcza puste gadanie, rozmowy o tym, „co by było gdyby”. Pewne rzeczy muszą zostać zrobione, bo nawet idealiści czy też domorośli terroryści muszą coś jeść, gdzieś spać. Tymczasem Jasper, który ma gębę zapchaną pogardą dla drobnomieszczaństwa, w rzeczywistości jest odrażającym typem egocentryka skupionego na pozorach. Łaskawie pozwala, aby roztaczano nad nim opiekę i podsuwano mu najlepsze kąski, bo uważa się za człowieka idei, prawdziwego komunistę i aktywnego rewolucjonistę, dla którego niegodne jest myślenie o tak przyziemnych sprawach jak jedzenie czy uczucia.
Lessing ukazała w „Dobrej terrorystce” całe zakłamanie i pustkę rewolucjonistów, którzy odrzucając z jednej strony zdobycze konsumpcjonizmu, z drugiej – chętnie z nich korzystają, zasłaniając się przy tym potrzebami chwili. Brud i smród w jakim żyją wcale nie ukazuje ich pogardy dla spraw doczesnych, lecz lenistwo i wygodnictwo. Jednocześnie zaś żyją po to, aby mówić. Nawet nie rozmawiać, ale mówić właśnie, upajać się słuchaniem własnego głosu, swoich wypowiadanych myśli. Pragnienie zrobienia „czegoś”, wstrząśnięcie społeczeństwem długo pozostają w sferze planów, bo przecież do snucia takowych nie potrzeba zużywać nadmiernej energii.
Lessing obnażyła całą nędzę moralną i etyczną ludzi, którzy zadowoleni są z nazywania siebie terrorystami, a przecież w gruncie rzeczy są tylko niepoważnymi fantastami, których hipokryzja nie ustępuje hipokryzji polityków, którymi pogardzają. Co istotne, Lessing nie ocenia, nie pisze wprost, że ten czy tamten jest prymitywny, słaby czy leniwy. Ogranicza się do przedstawienia zdarzeń i wypadków, ocenę pozostawiając czytelnikom.
Mnie pozostawiła z pytaniem: czy Alice była dobrym człowiekiem i terrorystką, czy też dobrą terrorystką i (zwykłym) człowiekiem?
Moja ocena: 5.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz