piątek, 21 lutego 2014

Oliver Sacks „Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem”

Oliver Sacks, Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem, Zysk i S-ka, Poznań 2008, 302 s.

Książka Olivera Sacksa, angielskiego neurologa i psychiatry, z pozoru tylko podejmuje wąsko rozumianą tematykę medyczną związaną z neuropsychologią czy też z neurologią. Neuropsychologia, tak jak kiedyś psychoanaliza, jest pasjonującą dyscypliną naukową nie tylko dlatego, że poszerza naszą wiedzę o psychice człowieka, ale również dlatego a może przede wszystkim że studiowanie tych zagadnień nieodmiennie prowadzi czytelnika do postawienia sobie zasadniczych pytań egzystencjalnych. Tematem tej dziwnej, ale wspaniałej książki jest analiza tego, co się dzieje, kiedy następują jakieś zmiany w mózgu, o których większość z nas nawet nie ma pojęcia... Doktor Sacks pokazuje, jakie lęki drzemią ukryte w naszych umysłach i jak niewiele potrzeba, by się ujawniły.

Oglądasz „Memento” o facecie z utratą pamięci krótkotrwałej i myślisz sobie: „Uff, to tylko film.” A potem sięgasz po książkę Oliviera Sacksa i fikcja staje się rzeczywistością.
„Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem” to książka poświęcona patologii mózgu, tej szarej, pofałdowanej substancji, którą wszyscy mamy pod czaszką i której działania wciąż jeszcze do końca nie zgłębiono. To publikacja naukowa, acz napisana językiem prostym i zrozumiałam, co nie zmienia faktu, że przypadki, jakie przywołuje angielski neurolog jako przykłady dysfunkcji mózgu, są przerażające. Żyjemy, kochamy, smucimy się, czytamy, pracujemy, narzekamy nie zastanawiając się nad tym, ile mamy szczęścia, że jednocześnie jesteśmy świadomi swego człowieczeństwa, widzimy świat, poruszamy się i pamiętamy, co robiliśmy pięć minut temu lub wczoraj, potrafimy zapanować nad słowami, rozumiemy słowa innych. Pacjenci doktora Sacksa te pozornie zwyczajne umiejętności utracili. Nieodwracalnie.
Tytułowy mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem to muzyk, chory na agnozję wzrokową, mający dobry wzrok, acz nie potrafiący zrozumieć na co patrzy; radzący sobie z chorobą za pomocą.... muzyki. Kolejny przypadek – blisko pięćdziesięcioletni człowiek, którego życie i wspomnienia zatrzymały się na okresie, kiedy miał lat dziewiętnaście. Za każdym razem rozmawiał z lekarzem jakby się spotkali po raz pierwszy, nie pamiętał zresztą nie tylko jego (czy personelu), ale w ogóle ostatnich trzydziestu lat życia. Albo opis młodej kobiety, która nie potrafi koordynować i kontrolować ruchów rąk i nóg. Albo mężczyzny, który nie potrafił rozpoznać własnej nogi. Albo kobiety, która całkowicie utraciła pojęcie „lewej strony”. Albo... albo... wszystkie przypadki opisane przez doktora Sacksa są równie niezwykłe, co przerażające. Przytrafiły się zwyczajnym, normalnym ludziom. Utracili na zawsze w mniejszym lub większym stopniu część siebie, swojego człowieczeństwa. Niektórym pacjentom udało się pomóc, niektórzy już na zawsze pozostali uwięzieni w swoim niedoskonałym mózgu, zagubieni w czasie lub przestrzeni.
Co najmniej dwa rozdziały poświęcone są zespołowi Tourette’a. Najbardziej znaną formą tej choroby jest nieustanne bluzganie wulgaryzmami. Sacks skupia się jednak przede wszystkim na wszelkiego rodzaju tikach czy naśladownictwie. Przyznaje przy tym, że świat „turetyków” najlepiej poznał obserwując ludzi na jednej z ulic Nowego Jorku. Wielkie miasto, wielki stres, wiele twarzy do oglądania. Przy okazji można dojść do konkluzji, że świat pełen jest ludzi, którzy cierpią albo na jakiś niedostatek, albo nadmiar czegoś. Nieświadomi, nie potrafimy dostrzec tego co najważniejsze: naszego zdrowia, naszej samodzielności i wszelkich zdolności, dzięki którym możemy się cieszyć, smucić i wieść w miarę normalne życie.
Moja ocena: 5.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz