piątek, 14 lutego 2014

Tess Gerritsen „Sobowtór”

Tess Gerritsen, Sobowtór, Albatros A. Kuryłowicz, Warszawa 2009, 349 s.

Przed domem doktor Maury Isles zostają odnalezione zwłoki zastrzelonej bliźniaczo do niej podobnej kobiety - jak się okazuje, o tej samej grupie krwi i dacie urodzenia. Badanie DNA wykazuje, że Anna Leoni jest jej siostrą. Obie zostały kiedyś adoptowane. Śledztwo w sprawie morderstwa prowadzi detektyw Jane Rizzoli. Tymczasem Maura próbuje dowiedzieć się, kim byli jej biologiczni rodzice. Trafia do wynajmowanego przez Annę domu, który kryje straszną tajemnicę.

Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że w „Sobowtórze” najciekawszy był początek. I inskrypcja z paryskich katakumb:
Pesez le matin que vous n'irez peut-être pas jusqu'au soir,
Et au soir que vous n'irez peut-être pas jusqu'au matin.
(„Bądź świadom każdego ranka, że możesz nie dożyć wieczora,
I każdego wieczoru, że możesz nie dożyć ranka.”)
Paryskie katakumby miałam przyjemność zwiedzić, przejść czy jakkolwiek to nazwać. Wrażenie niesamowite. Szkoda, że Tess Gerritsen nie zdecydowała się umiejscowić akcji w Paryżu, ze zbrodnią w katakumbach. Ileż tam jest materiału dla antropologa!
Wróćmy jednak do „Sobowtóra”. Było to pierwsze moje spotkanie z autorką i jej bohaterkami. Spotkanie dość udane, muszę przyznać. Siostra, o której istnieniu antropolożka nie wiedziała, ich pochodzenie i pragnienie poznania prawdy o biologicznych rodzicach. „Sobowtór” jest doskonałym przykładem, że czasami człowiek powinien sobie odpuścić i nie grzebać w przeszłości, nie interesować się tym co było, patrzeć tylko i wyłącznie przed siebie.
Mocna treść. Skomplikowane życie uczuciowe doktor Maury, policjantka w porównaniu z nią to kobieta bez problemów. Podobało mi się: zbrodnia, tajemnica, sensowne wyjaśnienie.
Moja ocena: 4.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz