czwartek, 6 lutego 2014

„Historia życia prywatnego. Od renesansu do oświecenia”, pod red. Philippe’a Ariésa, Rogera Chartiera

Historia życia prywatnego, pod red. Philippe’a Ariésa, Georges’a Duby’ego, t. 3. Od renesansu do oświecenia, pod red. Philippe'a Ariésa, Rogera Chartiera, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków 2005, 736 s.

Książka ukazuje różne formy prywatności, takie jak intymność, indywidualność dziecka, pobożność, przyjaźń, ukazuje też skupienie się całej sfery prywatnej na rodzinie i jej uprzywilejowane miejsce.

W tomie trzecim pojawia się tak wielu autorów, że odniesienie się do wszystkich jest w gruncie rzeczy niemożliwe. Wyszłoby streszczenie tomu, a nie – recenzja.
Wychodziło, bo w sumie napisałam o książce kilkadziesiąt wersów. Ale przecież nie w tym rzecz. Wiele jest bardziej lub mniej ciekawych rzeczy, do których odnoszą się autorzy, oczywiście pod warunkiem, że potrafię zrozumieć, co piszą. A z tym nie zawsze jest łatwo. Otwiera pierwszą część („Kształty współczesności”) esej Yvesa Castana „Polityka a życie prywatne” i rzecz dziwna, każde słowo z osobna rozumiem doskonale, ale nie potrafię ich złożyć w całość, nie mówiąc już o zrozumieniu. Mój rozum odpowiada współpracy z tekstem. Niezbyt to zachęcający początek.
Potem jest już lepiej. Dużo miejsca autorzy poświęcają pismu, tekstom, nauce czytania rozpowszechnionej już w wiekach XVI-XVIII znacznie, gorzej natomiast było z pisaniem. Co ciekawe, wciąż było wielu przeciwników wynalazku Gutenberga, którzy wychodzili z założenia, że druk psuje tekst. Twierdzili: est virgo hec penna, meretrix est stampificata (pióro jest dziewicą, druk jest kobietą rozpustną). Czytano w ciszy, ale równie ważna była wspólna lektura.
W okresie oświecenie powstały pierwsze „podręczniki” pedagogiczne, ludzie zaczęli przykład wagę do pozorów, za którymi mogli odgraniczyć swoje życie prywatne od publicznego. Enklawami prywatności stawały się zamknięte ogrody, zaciszne gabinety czy wreszcie sypialnie, które były miejscami wytchnienia od publicznej etykiety i zachowań.
Mamy opisany cały wachlarz zachowań ludzi, ich zwyczaje kulinarne, zainteresowania, odniesienia do higieny czy opieki nad dziećmi. Nieważne czy dwór królewski, czy dom mieszczański – w czasach nowożytnych higiena była w fatalnym stanie. Królewski lekarz Héroard, który opiekował się Ludwikiem XIII, wspomina tylko raz o kąpieli dziecka podczas pierwszego roku jego życia. Przez pozostałe dni, przyszły mąż Anny Austriaczki był tylko „czyszczony”, głównie zaś zajmowały się nim nianie i mamki. Rzadko widywał swoich królewskich rodziców i nie było to wcale zachowanie nietypowe. Inaczej odnoszono się w oświeceniu do kwestii posiadania i opiekowania się dziećmi.
Życie prywatne kobiet ograniczało się do posłuszeństwa, służenia i opieki, oraz całkowitemu podporządkowaniu mężczyźnie, co w sumie nie jest żadną nowością. Wszelki pretekst do wyjścia był dobry, zatem mężatki uciekały w religię, by wydostać się z czterech ścian domu. Niewiasty postrzegano krańcowo różnie: albo jako głupie gaduły, albo pobożne (ciche i mądre). Zmarginalizowano ich rolę, usunięto w cień i miało się to dopiero zmienić pod koniec XVIII wieku. Dziewczyny o wątpliwej reputacji były demaskowane, mężczyźni mogli bezkarnie je potępiać i wymyślać wszelkie wybryki, by utrudnić im życie. „Kocia muzyka” (charivari) pod ich oknami była jednym z najpopularniejszych wybryków. Smutny to obraz ograniczenia prywatności kobiet do kuchni i kościoła. I przy okazji potwierdza to doniesienia i innych autorów, że tak potępiane „wieki ciemne” vel średniowiecze, były o wiele łaskawsze dla kobiet niż „odrodzenie”.
W trzecim tomie wspominane są dzienniki, które będąc świadectwem swoich czasów, stanowią jednocześnie ciekawą lekturę. Mowa tu o wspomnieniach Ludwika Saint Simona, który daje fantastyczne świadectwo Francji za czasów Ludwika XIV, oraz dziennikach Anglika Samuela Pepysa. Podczas zmagania się z trzecim tomem „Historii życia prywatnego” niejednokrotnie zastanawiałam się, czy po prostu nie prościej sięgnąć do tych źródeł i darować sobie naukowe dywagacje. Ale nie, bo odrzucając naukowy bełkot niektórych autorów (wspomnianego Castana czy też Jeana Marie Goulemota lubującego się w słowach typu: dialektyka, socjologizm, mediatyzowany, skatologia, autarkiczny) można naprawdę dogłębnie poznać prywatność ludzi odrodzenia i oświecenia.
Moja ocena: 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz