niedziela, 18 maja 2014

Carmen Laforet „Złuda”

Carmen Laforet, Złuda, Świat Książki, Warszawa 2007, 270 s.

Wybitna powieść psychologiczno-obyczajowa z akcją w Barcelonie historia dziewczyny, wchodzącej w dorosłość po Wojnie Domowej poszukiwanie miłości, radości i sensu życia na barwnym tle Hiszpanii lat 40-tych. Rok 1939. Osiemnastoletnia Andrea przyjeżdża z prowincji studiować w Barcelonie. Zamieszkuje z rodziną matki. Nowy dom okazuje się smutnym miejscem, pełnym skłóconych i przegranych ludzi. Prawdziwego życia Andrea szuka więc na uniwersytecie, wśród swych koleżanek i kolegów... Wartka akcja, świetne portrety psychologiczne, egzystencjalny ton.

Niektórzy porównują prozę Laforet do pisarstwa Ruiza Zafóna, co jest błędem, przede wszystkim dlatego że Carmen Laforet żyła i pisała wcześniej, w okresie, kiedy swe egzystencjalistyczne powieści publikowali Sartre i Camus. Nieprzypadkowo wspominam o tych dwóch Francuzach, bowiem i do nich przyrównywana jest Hiszpanka. I faktycznie, styl i ton „Złudy” przypominają „Drogi wolności” czy „Obcego”, jest w tych książkach głębokie zainteresowanie życiem ludzkim, jego przemijaniem i smutkiem.
Laforet napisała „Złudę” mając zaledwie dwadzieścia kilka lat, książka została wydana w 1945 roku, kilkanaście miesięcy po zakończeniu wojny domowej w Hiszpanii i II wojny światowej. Młoda pisarka przedstawiła opowieść niezwykle dojrzałą, napisaną pięknym językiem, niepokojącą. Powołała do życia wielobarwne postaci zmuszone mieszkać ze sobą pod jednym dachem: dobroduszną babcię, władczą acz skrywającą swe tajemnice ciotkę Augustas, popędliwego wuja Juana ożenionego z piękną acz prostacką Glorią i nieprzyjazną służącą Antonię. Dwa piętra nad nimi mieszka zmanierowany neurastenik i jednocześnie drugi wuj: Roman. Zmuszona do ciągłego przebywania ze sobą, zubożała i nienawidząca się nawzajem rodzina wydaje się żyć tylko po to, by się kłócić, działać sobie na nerwy i podsycać niesnaski. Wielkie pokoje toną w kurzu i ciemności. Atmosfera panująca w mieszkaniu nie sprzyja nawiązywaniu jakichkolwiek bliższych relacji. Emocjonalna ubogość małżeństwa Juana, zacietrzewienie, obelgi i dochodzące niekiedy do głosu zauroczenie erotyczne nie sprzyja stabilnemu rozwojowi ich małego dziecka, o co rodzice zdają się nie dbać skupieni na wzajemnych oskarżeniach.
Nic zatem dziwnego, że Andrea ucieka w samodzielność, przyjaźń z Eną czy spotkania z innymi studentami czy młodymi artystami. Dorośleje w przyspieszonym tempie i traci złudzenia: co do własnej rodziny, własnych marzeń i oczekiwań. Przybywszy do Barcelony była dziewczyną pełną nadziei i ideałów. Z czasem zmienia się w samotniczkę, wiecznie głodną, niepewną swego jutra i tego, co ma zrobić ze swoim życiem. Opowieść Carmen Laforet to świadectwo przyspieszonego spadania z chmur, życia w kraju targanym wojną domową i przede wszystkim, świadectwo samotności jednostki, egzystencji pozbawionej złudzeń i perspektyw w nieprzyjaznym świecie. Jest to historia gorzka i nieprzyjemna, gdzie brak akceptacji przeplata się z pociągiem seksualnym, gdzie żywiołowość walczy z lękami, a duma – z głodem.
Polecam.
Moja ocena: 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz