wtorek, 20 maja 2014

Stuart MacBride „Zamierające światło”

Stuart MacBride, Zamierające światło, Amber, Warszawa 2007, 328 s.

Zabite drzwi i okna, żadnej drogi ucieczki, sześcioro ludzi uwięzionych w płonącym domu. Sześć śmiertelnych ofiar szaleńca, który podłożył ogień. To nie jedyna zbrodnia popełniona tej nocy w Aberdeen. W dzielnicy portowej zostają znalezione zmasakrowane zwłoki prostytutki. Od czasu wydarzeń z „Chłodu granitu” gwiazda sierżanta Logana McRae przygasła. Przeniesiony po niefortunnej akcji do oddziału nieudaczników teraz ma szansę się zrehabilitować. Ale Granitowe Miasto zalewa nowa fala przemocy, giną kolejne prostytutki, wybuchają kolejne pożary. A Logan musi przewidzieć następny ruch dwóch seryjnych morderców...

Dzięki cioci Malinie powróciłam do Szkocji. Tym razem na północ od Edynburga, do miasta nieprzyjaznego, ponurego i deszczowego, czyli Aberdeen i w klimaty jak najbardziej przeze mnie lubiane.
Nie czytałam „Chłodu granitu” i „Zamierające światło” było pierwszym spotkaniem z Loganem McRae’em. Ciekawym spotkaniem. W końcu jakiś policjant ma ułożone jako tako życie osobiste i nie rozpatruje w wolnych chwilach swych porażek z przeszłości. Gnębi go za to ostatnia niefortunna akcja, ciężko ranny posterunkowy Maitland i przeniesienie pod rozkazy inspektor Steel, szalenie wkurzającej i kopcącej niczym lokomotywa baby. Wraz z jej zespołem McRae musi rozwiązać sprawę zamordowanej prostytutki. W porównaniu do podpalenia, w którym zginęło pięć dorosłych osób i kilkumiesięczne dziecko, morderstwo na kobiecie zajmującej się zaspokajaniem erotycznych zachcianek marynarzy i aberdeenczyków wydaje się o wiele mniej istotne. McRae jest uparty i chce poznać prawdę za wszelką cenę. Jednocześnie zależy mu na powrocie do starego zespołu, zatem interesuje się i podpaleniami. Węszy niczym pies gończy, zadaje niewygodne pytania i nie zawsze jest szarmancki.
Kryminał MacBride’a utrzymany jest w ponurych barwach. Zwiedzamy, często nocą, dzielnice Aberdeen, do których raczej turyści nie zaglądają, poznajemy ludzi, którym daleko do wzorowych obywateli. A przy okazji dowiadujemy się, że i tym wzorowym daleko do przyzwoitości. Nie jest to przyjemna lektura, nie ma w „Zamierającym świetle” postaci entuzjastycznie nastawionych do życia, pogodnych. Są za to ludzie żądni władzy, biurokraci, dewianci. Szantaż, zazdrość, alkoholizm koegzystują z profesjonalizmem, dociekliwością i zwyczajnym życiem.
Niezłe.
Moja ocena: 4.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz