czwartek, 1 maja 2014

Grażyna Jagielska „Miłość z kamienia”

Grażyna Jagielska, Miłość z kamienia. Życie z korespondentem wojennym, Znak, Kraków 2013, 208 s.

Grażyna musi poddać się terapii. Leczy się w klinice ze stresu bojowego. Nie była na wojnie. Nie jest żołnierzem. Jest tylko żoną korespondenta wojennego.
Książka odsłania wszystkie obsesje dręczące Grażynę Jagielską. Ciągłe oczekiwanie na telefon informujący o śmierci męża. Wstrząsający widok jego przedziurawionego pociskiem plecaka. Ta boleśnie prawdziwa opowieść, o której trudno zapomnieć, nie ma odpowiednika w literaturze. Czy można leczyć się ze stresu bojowego jak żołnierze wracający z wojskowych misji, jeśli nie wyjeżdżało się na wojnę?

Bardzo osobista, bardzo intymna opowieść o miłości, obsesji, tęsknocie i wojnach. Dokładnie pięćdziesięciu trzech wojnach, na których Wojciech Jagielski był korespondentem.
„Miłość z kamienia” pisana była z dystansu, kiedy już Wojciech Jagielski przestał wyjeżdżać, a mimo to wspomnienia jego żony kipią od emocji, lęku i rozpaczy. Pobyt w klinice to skutek lat spędzonych w niepewności o to, czy małżeństwo Jagielskich czeka jeszcze jakieś jutro, to strach na dźwięk dzwonka telefonu, który oznaczać może jedną z najgorszych wiadomości, to miłość i wspólne pasje, które wymknęły się spod kontroli. Życie u boku korespondenta wojennego było dla pani Grażyny huśtawką emocjonalną. Po każdym powrocie z wojny zaczynało się oczekiwanie na kolejny wyjazd, na kolejny stres. Chwilami Wojciech Jagielski jawi się we wspomnieniach żony niczym wieczny chłopiec żądny oglądania wojenki z bliska, egoista żywiący się adrenaliną. A jednak, jak sam przyznał w jednym z wywiadów, w „Miłości z kamienia” został potraktowany litościwie.
Pisanie tej książki miało być dla Grażyny Jagielskiej formą terapii. Do tej pory jednak pozostał w niej strach o męża. Pozostała też w niej wielka miłość, która przebija z każdego zdania dotyczącego ich małżeństwa. Nie ma tu lukru ani czułych słówek, pani Jagielska wspomina kłótnie i wzajemne żale, nie boi się pisać o złych chwilach. Pięknie pisze o ich wspólnych zainteresowaniach, pierwszych wyjazdach i złudzeniu, że wciąż są nomadami, mimo że pojawiły się dzieci i zwierzęta. Niezwykle emocjonalne są fragmenty dotyczące chwil załamań, kiedy siadała w kuchni na podłodze i po prostu nieruchomiała, niezdolna do jakichkolwiek czynów. Towarzyszyła jej tylko obsesyjna myśl o śmierci męża, śmierci świata jaki zna i kocha. Są momenty kiedy starała się zrozumieć wojenną pasję męża, ten jego pociąg do dramatyzmu i losów niewinnych ofiar. Towarzyszyła mu na trzech wojnach, podczas tych wypraw Wojciech Jagielski zajmował się głównie zapewnianiem żonie bezpieczeństwa. Dbał o nią i się bał. Wielka to musi być miłość, skoro zdecydował dla niej (i dzieci) na zakończenie „przygody” z wojną.
Są w „Miłości z kamienia” i fragmenty, które mają rozładować napięcie wywołane wspomnieniami. Autorka skupia się wówczas na postaci Lucjana i jego chorobie. Jakby starała się w ten sposób nabrać dystansu do samej siebie, do własnych obsesji.
Jedna z najlepszych książek o miłości i strachu. Grażyna Jagielska dokonała dosłownie wiwisekcji swego małżeństwa. Ujęła to w piękny, literacki styl, daleki od kiczowatych wywiadów, jakimi raczą nas kolorowe pisemka. Polecam.
Moja ocena: 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz