Éric-Emmanuel Schmitt, Przypadek Adolfa H., Znak, Kraków
2012, 480 s.
W swojej najnowszej powieści Éric-Emmanuel Schmitt kreśli
podwójny portret tytułowego bohatera. Naszym oczom ukazują się na zmianę:
Hitler-dyktator i Hitler-artysta, zakompleksiony despota i spełniony,
szczęśliwy mężczyzna. Historia prawdziwa przeplata się z historią, która mogła
się zdarzyć...
Dlaczego losy świata potoczyły się tak, a nie inaczej? Co
sprawia, że człowiek raz wybiera dobro, a innym razem zło? Czy wszystkim rządzi
przypadek? W napisanej z rozmachem i dużą swadą książce Schmitt stawia pytania
o źródło i naturę zła. Każdy z nas ma w sobie jasną i ciemną stronę - i lepiej
o tym nie zapominać.
Mogłabym zacząć (i zacznę!) tę recenzję wspominając o
typowym dla mnie zaćmieniu umysłu. Sięgnęłam w bibliotece po powieść leżącą na
wierzchu stosu książek zwróconych (tyle razy o tym już pisałam, że kiedyś będę
musiała zrobić zdjęcie, coby zwizualizować ten szczególny stos, dzięki któremu
trafiam na wszelkie niezaplanowane acz w większości ciekawe lektury),
przeczytałam tytuł „Przypadek Adolfa H.” i kompletnie niezorientowana o jakim
Adolfie może być mowa, zdecydowałam się na wypożyczenie.
Coś w umyśle błysnęło kiedy przyszłam do domu. Jak to mówią:
lepiej późno niż później.
Schmitt rozpoczyna swą opowieść o Adolfie H. w dniu
ogłoszenia wyników egzaminów do Akademii Sztuk Pięknych. W jednej wersji Adolf
się do akademii dostaje, w drugiej – mamy dokładnie opisane prawdziwe życie
faceta, który rozpętał II wojnę światową. Starannie, ze znawstwem i wielkim
zapleczem historycznym Schmitt prowadzi czytelnika przez secesyjny Wiedeń,
Wielką Wojnę, dwie pierwsze dekady po tym, kiedy Niemcy zamknęły za sobą drzwi
z napisem „cesarstwo” i stały się republiką. I moim skromnym zdaniem jest to
najlepsza część książki. Wciąż mamy porównanie pomiędzy Adolfem spełnionym
artystycznie, szukającym sposobu na wyrażenie siebie za pomocą pędzla i płótna
i Adolfem spełniającym się jako charyzmatyczny, nawiedzony żydfob.
Schmitt nie tylko skupia się na istocie zła, przyczynach
jego narodzin i ludzkich pobudkach, bywa również przewrotny i ironiczny we
fragmentach, kiedy tworzy alternatywną biografię Austriaka.
Los bywa nieprzewidywalny. O życiu człowieka może
zadecydować rzut monetą, dobry lub zły humor innego człowieka, ból głowy czy
zęba. Kiedy skupienie się na swoich problemach przesłania problemy innych,
marginalizuje je i bezwiednie zmienia ich linię życia. Życie jakie proponuje Hitlerowi
w jednym z przypadków Éric-Emmanuel Schmitt, to życie człowieka spełnionego,
wartościowego i kochanego przez najbliższych. Mamy jednak równie precyzyjnie
opisaną i wersję rzeczywistą: wstąpienie do NSDAP, nieudany pucz, więzienie,
rosnącą popularność polityczną (i rosnącą paranoję). I okres wojny. Agresja,
skupienie na sobie, napady szału... Zło w najczystszej postaci.
Rozdźwięk pomiędzy bohaterem spełnionym artystycznie i
spełnionym dyktatorsko jest ogromny. Zamiar Schmitta był oczywisty: ukazać
jasne i ciemne strony człowieka. Mnie zastanawiało jednak, czy aby na pewno
dostanie się do Akademii Sztuk Pięknych zmieniłoby znacząco biografię Hitlera?
Czy gdzieś po drodze nie pojawiłyby się wątpliwości, nie doszedł do głosu
psychopata?
Hitler postrzegany jest jako mierny pacykarz. Nie znam się
na malarstwie, ale czytać powieść Schmitta nie poznawszy obrazów głównego
bohatera to jak słuchać muzyki przy wyłączonym dźwięku. Przejrzałam zatem pliki
z akwarelami i szkicami, w takich wypadkach internet jest nieoceniony,
nieprawdaż? Patrząc na to, co malował młody Adolf, nie mogłam się oprzeć
wrażeniu, że nie był ani gorszy, ani lepszy od setek obecnych malarzy
ulicznych. Budynki, które kreślił, odznaczały się wręcz hiperrealistycznym
oddaniem detalu. Prawdopodobnie lepszym byłby Hitler architektem (miał takie
ciągoty, niespełnione z powodu braków w nauce) niż artystą. Nie czuł za to
przyrody, malowane przezeń kwiaty przypominają prace powstające na lekcjach
plastyki w szkole podstawowej. Ale jedna akwarela mi się spodobała. Pochodzi z
okresu wiedeńskiego i jest dołączona do niniejszej recenzji.
Wracając do „Przypadku Adolfa H.” – z perspektywy Polski to
czy Hitler został artystą, czy Führerem i tak wychodziło na jedno. Była
przegrana. To tyle jeśli chodzi o naszą ojczyznę. Abstrahując od epizodu
polskiego, powieść Schmitta polecam. Nie tylko jako wariację pisarza na temat
tego, co by było gdyby, ale też jako przystępnie napisaną biografię jednego z
największych zbrodniarzy XX wieku.
Moja ocena: 5.5
* * *
Schmitt Éric-Emmanuel; Przypadek Adolfa H.; [Pamiętnik
autora];
Seksualność jest jednym ze sposobów naszego istnienia z innymi. Albo istnienia
bez nich. Tak czy owak, objawia nasze otwarcie i nasze zamknięcie się na
innych.
Schmitt Éric-Emmanuel; Przypadek Adolfa H.; [Pamiętnik
autora];
Poważni ludzie robią błąd, traktując poważnie jedynie tych, którzy są do nich
podobni.
Schmitt Éric-Emmanuel; Przypadek Adolfa H.; [Pamiętnik
autora];
Emocja... Emocja, która dodaje siły ideom. Emocja, która tworzy przemoc.
Emocja, która zawsze stawia nas po stronie ofiar, ale która właśnie z tego
powodu tworzy nowe ofiary.
Chociaż emocja pozwala czasami dojść do nowych myśli, emocja nie jest
sprawiedliwa. Wystrzegać się emocji w polityce...
Schmitt Éric-Emmanuel; Przypadek Adolfa H.; [Pamiętnik
autora];
Dopóki nie rozpoznamy, że łajdak i zbrodniarz kryją się w głębi nas samych,
będziemy żyć w pobożnym kłamstwie. Kim jest łajdak? Kimś, kto w swoich oczach
nigdy się nie myli. Kim jest zbrodniarz? Kimś, kogo czyny lekceważą istnienie
innych. W sposób nieuchronny te dwie siły ciążenia istnieją we mnie, mogę im
ulec.
Schmitt Éric-Emmanuel; Przypadek Adolfa H.; [Pamiętnik
autora];
Przypisywać złu jedną przyczynę to nie myśleć, lecz karykaturować, upraszczać,
raczej popadać w oskarżenia, niż próbować wyjaśnić.