Leonard Rosen, Głosy chaosu, Amber, Warszawa 2013, 399 s.
Henri Poincaré, as Interpolu, potomek słynnego XIX-wiecznego
matematyka, intelektualista ściśle trzymający się litery prawa, a zarazem czuły
mąż i ojciec, ujął zbrodniarza wojennego z czasów wojny w Serbii. Banović zza
krat poprzysięga zemstę, jednak umysł inspektora zajmuje już inne dochodzenie:
W zamachu bombowym przeprowadzonym z chirurgiczną precyzją ginie w Amsterdamie
młody genialny matematyk. Poszukiwał uniwersalnej teorii matematycznej
wyjaśniającej wszystkie zjawiska zachodzące w przyrodzie, które mają być ze
sobą powiązane i funkcjonować według jednego wzorca.
Zapowiadało się ciekawie. Interpol, teorie matematyczne i
zbrodnie. Ale jakoś mnie książka Rosena nie przekonała. Ot, opowieść o kolejnym
geniuszu i mszczącym się mordercy z Serbii, do tego histeria na punkcie
ponownego przyjścia Jezusa i fundamentaliści chrześcijańscy. Prawnuk, czasami
praprawnuk (w zależności od strony i rozmówcy) francuskiego matematyka i jego
imiennik - Henri Poincaré jest z tymi wydarzeniami powiązany mniej lub
bardziej.
Rosen snuje ciekawe acz żadne tam nowatorskie teorie na
temat uniwersalności przyrody i fraktali wszech obecnych w naszym otoczeniu i
naturze. Niestety zdjęcia zamieszczone w książce są tak miernej jakości, że
„genialne” porównania wypadają dość blado, bo wszystko jest szare i zamazane.
Tropy, na jakie wpada Poincaré i z którymi ma olbrzymie trudności, czytelnik
może skojarzyć od razu. Tak jest z dokumentami adopcyjnymi czy długim na
sześćdziesiąt siedem znaków hasłem dostępu do laptopa zmarłego matematyka. Aż
chciałoby się krzyknąć, podpowiedzieć bohaterowi i przyspieszyć akcję.
Histeria odnośnie końca świata to z kolei temat wyeksploatowany
już do cna. W życiu codziennym nie ma żadnych środowisk, które swoimi
przekonaniami i przepowiedniami potrafiły wywołać panikę na skalę dwóch
kontynentów, takie cuda udają się w książkach lub filmach Rolanda Emmericha. W „Głosach
chaosu” wątek ten wprowadzony jest nie bardzo wiadomo dlaczego i po co. Nie
wnosi nic ciekawego ani nowego do powieści. W ogóle jest tak, że Rosen chciałby
w swojej debiutanckiej książce zamieścić jak najwięcej pomysłów, jakie przyszły
mu do głowy i poszedł w ilość, zamiast skupić się na jakości, która na tym
ucierpiała.
„Głosy chaosu” reklamowane są jako kryminał dla myślących.
Rzecz w tym, że kryminalnego wątku jest tu dość mało. Rosen skupia się na
sensacjach, histerii i walkach antyglobalistów. Ukazuje cały chaos dzisiejszego
świata i stara się podczepić pod to uniwersalny matematyczny wzór. Nie znam się
na matematyce, nie wiem zatem, na ile jest to teoria fantastyczna, a na ile –
prawdopodobna.
Przeczytać można, ale niekoniecznie. A zamiast patrzeć na
szaro-szare zdjęcia lepiej iść na spacer i poszukać fraktali w przyrodzie
samemu. Ja tak zrobiłam. Spacer plus nowe spojrzenie na świat dookoła warte
były więcej niż godziny spędzone nad książką.
Moja ocena: 3.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz