Wiesław Kielar, Anus mundi, Atut, Wrocław 2004, 370 s.
Realia obozowe, złożoność życia i ludzkich postaw w
nieludzkiej rzeczywistości. „Anus mundi” to określenie użyte w 1942 roku przez
Hauptsturmführera Heinza Thilo, lekarza SS, który obóz zagłady nazwał
"odbytnicą świata".
Im więcej czytam o nazizmie, Holokauście i obozach
koncentracyjnych, tym mniej rozumiem i lubię ludzi. Zasiane wówczas ziarna
nienawiści i pogardy dla życia ludzkiego zbierają żniwo do dziś nie tylko pod
postacią powojennego antysemityzmu czy próbach zaprzeczenia, że niemieckie
obozy koncentracyjne kiedykolwiek istniały.
Wiesław Kielar trafił do Oświęcimia w pierwszym transporcie
więziennym (pomijając transport trzydziestu niemieckich kryminalistów
przybyłych wcześniej i mających pełnić w obozie funkcje kapo) w czerwcu 1940
roku. Dostał numer 290, spędził w Oświęcimiu cztery lata, potem, kiedy klęska
Niemiec była przesądzona, wraz z innymi współwięźniami był przerzucany z obozu
do obozu, aż do czasu nadejścia aliantów.
Wspomnienia Kielara są o tyle nietypowe, że spisał je
człowiek będący świadkiem powstawania obozu. Widział jak dawne koszary wojskowe
zmieniają się w obóz koncentracyjny, jak warunki stale się pogarszają, jak
powstaje obóz w Brzezince i jakie warunki tam panowały i jak hitlerowcy
wymyślali coraz to nowe sposoby upokarzania więźniów. Aby przeżyć, Kielar
musiał się dostosować. Jako pielęgniarz przez długi czas żył w o wiele lepszych
warunkach niż inni więźniowie. Przyznawał, że jego celem było wymyślanie
sposobów, aby jak najczęściej wymigiwać się od pracy. Ale nie mógł odwrócić
wzroku od tego, co się działo w obozie. Widział, jak hitlerowcy mając w pogardzie
wszelkie konwencje dotyczące traktowania jeńców, mordowali wziętych w niewolę
żołnierzy radzieckich. Widział, jak straszne panowały warunki w Brzezince, jak
byle pretekst wystarczał hitlerowcom, aby pozbawić człowieka życia, jak całe
transporty nowo przybyłych szły na śmierć.
Odczłowieczenie nie polegało tylko na braku reakcji na
potworności, na byciu biernym świadkiem wydarzeń. Wstrząsający jest również
obraz adaptacji i pozornej akceptacji zaistniałych warunków, kolacje jedzone
przy trupach przeznaczonych do skremowania i niemalże egzystencjalne motto
podsumowujące obozowe życie: „Sowieso
Krematorium” (Tak czy tak krematorium). Są jednak wspomnienia i bardziej
„ludzkie”, wieczorów artystycznych z udziałem Stefana Jaracza czy Leona
Schillera, czy miłości Mali Zimetbaum i
Edwarda Galińskiego, przyjaciela Kielara. Miłość ta rozgrywała się na
oczach autora. Pierwotnie to on miał towarzyszyć Galińskiemu w ucieczce.
Razem kombinowali ubrania, Kielar przechowywał mundur esesmana u siebie.
Zrezygnował dowiedziawszy się, że dołączy do nich kobieta.
„Anus mundi” to dokument, świadectwo tego, jak żyło się w
Oświęcimiu więźniom, którzy umieli się odnaleźć się w obozowym życiu, mimowolni
„prominenci” z racji swych małych numerów i długiej wegetacji za drutami obozu.
Oczywiście nie ominęły Kielara kary cielesne, doświadczył tortur, obrywał od
bestialskich kapo, spędził kilka nocy w „celach stojących”, ale podczas gdy
inni nieszczęśnicy musieli po nocy męczarni wlec się do wycieńczającej pracy,
on odsypiał na pryczy, chowając się przed kapo, wspierany przez przyjaciół. To
prawda, że historię piszą zwycięzcy i ci, którzy przeżyli. Oświęcimscy
„muzułmanie” nie mieli szans na udokumentowanie tego, jak hitlerowcy i pobyt w
obozie odbierali im ochotę i możliwość istnienia. Wiesław Kielar chociaż
przeżył, już zawsze miał się zmagać z pięcioletnim etapem życia „za drutami”.
Nawet nie podejmuję się myśleć, jak po tak długim przebywaniu w skrajnie
zdehumanizowanych warunkach, można w ogóle wrócić do normalnego życia, do pracy,
do rodziny. Jak często śniły mu się koszmary z czasu pobytu w Oświęcimiu? Czy w
ogóle potrafił o nich zapomnieć? Nie czytałam pozostałych dwóch książek
Wiesława Kielara (o czasach młodości i życiu po wojnie), ale zamierzam po nie
sięgnąć, jak tylko uda mi się je znaleźć, kupić, wypożyczyć. Dowiedzieć się,
jak z takim brzemieniem udało mu się żyć.
Warto przeczytać. Ku przestrodze i pamięci, że to ludzie
ludziom zgotowali ten los.
Moja ocena: 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz