Charlotte Brontë, Shirley, MG, Warszawa 2011,
640 s.

Przez dziesiątki lat Charlotte Brontë była postrzegana jako
autorka jednej powieści. I chociaż teraz Wydawnictwo MG zdecydowało się na
wydanie i innych utworów panny Brontë, nie ma zmiłuj, czytelnik nie uniknie
porównywania czy to „Profesora”, czy „Villette”, czy „Shirley” właśnie do losów
Jane Eyre.
Chociaż w „Shirley” jest mowa o miłości, temat ten został przesunięty
na dalszy plan. Jakby wszystko co było tajemniczego, romantycznego i wzniosłego
w związku dwojga ludzi, Charlotte Brontë już napisała w dziele swego życia. Tym
razem ważniejsze okazało się skupienie na obyczajowym aspekcie życia. Istotne
jest ukazanie przemian dokonujących się w przemyśle, starcia nowego i starego
myślenia odnośnie wytwórstwa, parcia ku większej produkcji. I chociaż bohaterom
powieści zdarza się spacerować po wrzosowiskach, i są fragmenty poświęcone
uczuciom, to największy nacisk panna Brontë kładzie na opisaniu zwyczajnego
życia, ukazaniu związków międzyludzkich, zależności jednych od drugich.
To co zwraca szczególną uwagę, to język – piękny, bogaty,
czysto literacki. Dbałość o formę i czytelnika. Dbałość o styl. Mocno
zarysowane postaci, wyraziste i pełne dynamiki, kobiety nie siedzą cicho gdzieś
w kącie, lecz starają się wziąć przeznaczenie w swoje ręce, pozostają przy tym
nieskazitelnie kobiece, wdzięczne i wrażliwe.
Tak się już teraz nie pisze. „Shirley” jest lekturą
niezwykłą, pozwalającą nie tylko odpocząć od trosk dnia dzisiejszego, ale
również zabierającą nas w przeszłość, do dziewiętnastowiecznej Anglii opisanej w
żywy i nadobny sposób.
Moja ocena: 4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz