wtorek, 3 grudnia 2013

„Historia życia prywatnego. Od Europy feudalnej do renesansu”, pod red. Georges’a Duby’ego

Historia życia prywatnego, pod red. Philippe’a Ariésa, Georges’a Duby’ego, t. 2, Od Europy feudalnej do renesansu, pod red. Georges’a Duby’ego, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków 2005, 779 s.

Książka ukazuje życie prywatne na tle stosunków feudalnych i kształtowania się przyszłej obyczajowości mieszczańskiej. Na przykładzie życia w arystokratycznych domach feudalnej Francji oraz życia toskańskich notabli u progu renesansu pokazano rolę mężczyzny i miejsce kobiety w społeczeństwie, intymność w rodzinie i w małżeństwie, higienę osobistą, sposób mieszkania i żywienia się oraz świat wyobraźni i uczuć.

Drugi tom zaczyna się nieszczególnie, bowiem Georges Duby skupia się na drobiazgowym i semantycznym rozłożeniu pojęć „publiczny” i „prywatny”. Ja wiem, że wprowadzenie można pominąć, ale do znudzenia będę przypominała, że pięć lat studiów wyrobiło we mnie nawyk czytania wszelakich wstępów, wprowadzeń podobnie jak posłowi, od autora, zakończeń. Wbrew obiegowej opinii wcale nie są to (zazwyczaj) nudne teksty, odwrotnie – dobrze wprowadzają lub podsumowują całość. W drugim tomie „Historii życia prywatnego” rzecz ma się co prawda inaczej, ale takie jest moje zdanie. Językoznawca zapewne wzdychałby z rozkoszy nad dokładnością rozróżnienia omawianych pojęć.
Pierwsza właściwa część monografii nosi tytuł „Obrazy”, jej autorami są Georges Duby, Dominique Barthélemy i Charles de La Roncière. I tutaj już wkraczamy w iście historyczną opowieść. Na przykład o jedzeniu, które było aktem na tyle uroczystym, że celebrowano je odpowiednio. Odpowiedzialny za podawanie mięs stolnik miał siedmiu pomocników(!), z których najważniejsi byli: kupiec i strażnik żywności, następnie trzech kucharzy, odźwierny odpowiadający za oświetlenie, portier odpowiadający za usadzenie gości. Na samym końcu hierarchii był krajczy, który zajmował się krojeniem mięs.
Kobiet się bano, zatem starano się je izolować w pokojach specjalnie dla nich przeznaczonych, były to sypialnie, ginecea zwane eufemistycznie „pokojami dla pań”. Pomimo strachu, mężczyźni lubili odwiedzać te pomieszczenia i przebywać razem z damami pod pretekstem wspólnego czytania czy też śpiewania. Dopóki panowali nad tym, co kobiety robią i są odosobnione w swoich pokojach, towarzystwo ich nie było takie straszne. Ten patriarchalno-szowinistyczny punkt widzenia miał ulegać w przyszłości nieznacznym modyfikacjom. Ówczesne jednak poddanie żony mężowi jak żywo przypomina tresowanie Kasi w Szekspirowskim „Poskromieniu złośnicy”. Kobieta mogła być albo dziwką, albo świętą, zatem co szacowniejsze włoskie matrony zamieniały swe sypialnie w kaplice, gdzie modliły się w odosobnieniu opierając kolana na klęczniku, gdzie oddawały się rozmowie z Bogiem zamiast gnuśnym konwersacjom. Tę gnuśność podkreślił mężczyzna, dwudziestowieczny historyk! Zresztą czasu na modły kobiety miały wiele, bo między zaręczynami, zamążpójściem a przenosinami do domu małżonka mijało wiele lat.
Esej „Świat fikcji” napisała Danielle Régnier-Bohler. Zagłębia się w tematykę wszelakiej lżejszej literatury. Dzięki temu można poznać nie tylko ideał renesansowej kobiety, ale i mężczyzny. Najważniejszą jego cechą była muskulatura. Musiał być przede wszystkim dobrze zbudowany, żeby cieszyć oczy dam. Ideał męskiego piękna oddał w marmurze Michał Anioł rzeźbiąc na początku XVI wieku Dawida. Kobiety – wyidealizowane w tych utworach – aby sprostać niedosięgłym literackim ideałom musiały stosować różne upiększające sztuczki. Depilacja nie jest wymysłem XX wieku, Włoszki stosowały ją już w wieku XIV, wyrywały zbędne włoski szczypcami, palcami zanurzonymi w smole albo rozgrzanymi igłami wbijanymi w cebulki włosowe.
W literaturze istotnym kodem z wolna stawała się barwa. Czerwień oznaczała osobę o złych intencjach, zieleń – istotę porywczą, czerń miała początkowo wiele znaczeń, ale wkrótce nabrała jednoznacznie pejoratywnego wydźwięku. Bohaterowie opowieści stawali się ucieczką od pełnego konwenansów i sformalizowanego świata. I chociaż esej Régnier-Bohler skierowany jest raczej do historyków literatury, to napisany jest tak wdzięcznie i lekko, że czyta się go szybko, przy okazji weryfikując „prawdę” wyniesioną ze szkoły, że w średniowieczu powstały tylko dwa czy trzy utwory, w tym nieśmiertelna „Pieśń o Rolandzie”.
Ostatnia część tomu nosi tytuł „Problemy”. Napisali ją: Dominique Barthélemy, Philippe Contamine, Georges Duby i Philippe Braunstein. Ponownie wracamy do prywatnej, domowej przestrzeni. Autorzy skupiają się na jej zagospodarowaniu. Piszą o umeblowaniu, upiększaniu komnat i przybliżają czytelnikom życie codzienne mieszkańców feudalnej Europy. Niektóre rzeczy wydają się oczywiste, inne zaś odkrywcze. Najważniejsze jednak, że dzięki autorom zagłębiamy się w odległe czasy, niemalże przenosimy się do domostw, które już od dawna istnieją wyłącznie na obrazach. W tekstach nie ma, tak częstych u autorów powieści historycznych, błędów merytorycznych, uogólnień wynikających z niedostatecznej znajomości epoki. Zresztą, mając do wyboru jakąkolwiek powieść historyczną i rzetelne opracowanie, wybieram to drugie. Bo monografia nie musi być nudna. Na wielu stronach tylko czekają ciekawostki, aby je odkryć, jak chociażby te o budowie zakamarków w średniowiecznych zamkach, które owszem, miały służyć zagubieniu się potencjalnych wrogów, ale w czasach pokoju służyły zakochanym jako miejsca schadzek.
Mnie się podobało. Georges Duby i pozostali historycy dołożyli starań, aby ukazać historię życia prywatnego w czasach feudalizmu. Wyruszyli w podróż w przeszłość, rozjechali się wzdłuż i wszerz po średniowiecznej Europie, aby ukazać jak najwięcej.
Moja ocena: 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz