Michel Houellebecq, Mapa i terytorium, W.A.B., Warszawa
2011, 384 s.

Houellebecq pozostawia za sobą pornografię i obsceniczność.
I dobrze, bo nie ma kontrowersji na siłę, jest za to kawał dobrej, francuskiej
prozy. Od pierwszej do ostatniej strony nie ma ekscesów, szaleństw czy erotyki.
Opowieść toczy się wartko, słowa dobrane są z pietyzmem, czyniąc lekturę
odprężającą.
Tym razem Houellebecq skupia się na sztuce i jej twórcach
dając wyraźny sygnał, że sztuka współczesna zabrnęła w ślepy zaułek i nawet
odpowiednio sfotografowana mapa może być dziełem. Aż dziw bierze, że pisarz nie
pokusił się o ginekologiczne ukazanie narządów płciowych w kontekście szeroko
pojętego artyzmu, ale wszystko już było i tylko samotność artysty pozostała bez
zmian. I przede wszystkim „Mapa i terytorium” jest powieścią o samotności,
wyalienowaniu i wypaleniu.
Nie doszukiwałabym się w powieści jakichś podtekstów, tylko
dlatego że Houellebecq wprowadził do książki samego siebie. Jego brutalna
śmierć mająca wnieść wątek kryminalny jest zaledwie tłem dla wydarzeń z życia
głównego bohatera. Pisarz kreuje swą ponurą, rozczarowaną tak życiem, jak i
twórczością postać pragnąc za wszelką cenę usunąć się jak najdalej w cień od
złudnego świata pełnego blasku fleszy. Nie chcąc zabić się w życiu realnym,
unicestwia się na kartkach książki, ukazując przy tym, jak bardzo nietrwały i
niepewny jest ludzki żywot.
Podoba mi się ten „nowy” Houellebecq, który zamiast babrać
się w pornografii, kieruje swe myśli bardziej ku istotnym problemom ludzi, a
takimi są niewątpliwie samotność i wszystko co do niej przynależy.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz