poniedziałek, 23 grudnia 2013

Majgull Axelsson „Kwietniowa czarownica”

Majgull Axelsson, Kwietniowa czarownica, W.A.B., Warszawa 2002, 490 s.

Według skandynawskich wierzeń ludowych "wiosenne" czarownice potrafią wcielać się w inne istoty i działać za ich pośrednictwem. Taką moc ma dotknięta porażeniem mózgowym Desirée. Matka nie mogła jej wychowywać, choć wzięła pod opiekę trzy inne dziewczęta. Skazana na szpitalny żywot bohaterka stopniowo uczy się porozumiewać z otoczeniem i wykorzystywać swoją nieprzeciętną inteligencję. Pod koniec życia nawiązuje osobliwy kontakt z przybranymi siostrami, by zrozumieć swój los i zarazem wpłynąć na ich życie. Niezwykłe zdolności Desirée oraz skomplikowane historie jej matki i sióstr są tematem tej obszernej, wielowątkowej, ale przez cały czas trzymającej w napięciu, pasjonującej opowieści.

Axelsson łączy wierzenia skandynawskie z pełną dramatyzmu prozą. Przypomina w tym Isabel Allende północy, o czym już wcześniej wspominałam. Ale to tylko luźne skojarzenie, bo i sceneria jest inna, i bohaterki.
Zagłębiając się w powieść Axelsson wkraczamy do krainy pełnej kobiecych dramatów, niepowodzeń i smutku. Krainy, w której nigdy nie zagości uśmiech, nie rozświetli słońce. Mamy kobietę, która przygarnęła trzy dziewczynki, dała im dom i miłość. Dziewczyny różniły się od siebie jak noc od dnia i tak już zostało. Kiedy dorosły, każda poszła w swoją stronę, wybrała inną drogę życiową. Najstarsza została lekarzem, średnia – fizykiem, najmłodsza zaś upodobniła się do biologicznej matki zatracając się w alkoholu. Chociaż same by tego nie przyznały, łączył je smutek i niemożność poradzenia sobie z traumą z dzieciństwa. Ich relacje z ludźmi naznaczone są bólem przeszłości, w codziennym życiu miotają się w celi więzienia swego umysłu i nie potrafią ułożyć sobie relacji z innymi. Odrzucone jako dzieci wciąż to odrzucenie odczuwają nie potrafiąc docenić rzeczy najważniejszej: swego zdrowia.
Bo jest i czwarta kobieta. Chora na porażenie mózgowe, nieprzeciętnie inteligentna i zamknięta w kalekim ciele, równie samotna i nieszczęśliwa jak przybrane siostry. Ma w sobie moc „kwietniowej czarownicy”, obserwuje kobiety, które doświadczyły miłości od osoby, która ją porzuciła. Cóż za ironia losu sprawiła, że powodowana społecznymi uwarunkowaniami w Szwecji lat pięćdziesiątych, matka rozstaje się z kalekim dzieckiem, a potem stara się zagłuszyć wyrzuty sumienia przygarniając dzieci potrzebujące pomocy.
Nie jest to opowieść lekka, ale czyta się ją jednym tchem zagłębiając się w życiowe rozterki bohaterek. Proza Axelsson jest niesamowita, słowa dopasowane do siebie tak idealnie, że przypominają puzzle zwane życiem.
Polecam.
Moja ocena: 5.5

* * *

Axelsson Majgull; Kwietniowa czarownica;
Wymyte ciało, wyprane ciuchy i nieład w mieszkaniu – to jest to. Wysprzątane wszystkie kąty stanowiły świadectwo drobnomieszczańskiej pedanterii. Albo jeszcze gorzej: proletariackiego prostactwa. Tylko ten, kto ma coś do ukrycia, przesadnie dba o czystość.

Axelsson Majgull; Kwietniowa czarownica;
Zaletą ludzi nieprzyjemnych bywa to, że można w ich towarzystwie opuścić gardę i pozwolić sobie na podobne zachowanie.

Axelsson Majgull; Kwietniowa czarownica;
Przyszło mi żyć w czasach nieuznających smutku, w czasach poszukujących problemów. Z problemami jest łatwiej, można im zaradzić. Smutki trzeba przeżyć, poza tym udzielają się innym i budzą lęk, dlatego ludzie gotowi są na wszystko , byle tylko je w innych uśmierzać. Kłamią. Moralizują. Zagłuszają krzykiem i donośnym śmiechem.

Axelsson Majgull; Kwietniowa czarownica;
Każdy powinien mieć prawo wznieść pięść ku niebu na oczach całego świata, złorzeczyć i przeklinać, krzyczeć i miotać się, wierzgać i walić rękami w ziemię, i płakać, dopóki oczy nie pozbędą się wszystkich łez. Dopiero wtedy można zobaczyć świat, można śledzić wzrokiem mrówkę dźwigającą źdźbło trawy, można się pogodzić z tym, że choć więcej od życia nie dostaniemy, i tak to, co mamy, to też dużo. Dopiero wtedy można zrozumieć, że samo istnienie jest szczęściem.

Axelsson Majgull; Kwietniowa czarownica;
Jeśli ktoś nie jest najważniejszy dla swojej matki, nigdy nie będzie się naprawdę liczył dla innych. Nawet dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz