Sharon J. Bolton, Zagubieni, Amber, Warszawa 2013, 336 s.
Lacey Flint, młoda policjantka z tajemniczą przeszłością,
tropi seryjnego mordercę chłopców, z pomocą jedenastolatka, o którym nie wie
wszystkiego… Dwa ciała znalezione pod Tower Bridge to już czwarte i piąte
zabójstwo w ciągu pięciu tygodni. Ofiary – takie jak poprzednio: jedenaście
lat, przecięta tętnica szyjna, zgon z powodu upływu krwi.
Mordercy, który porywa chłopców, szuka cała policja w południowym Londynie. Własne śledztwo prowadzi też Barney, jedenastolatek cierpiący na zaniki pamięci. Mieszka z ojcem w tym samym domu, co Lacey Flint, która po sprawie samobójstw w Cambridge wciąż jest na zwolnieniu lekarskim. Rozważa odejście z policji, bo wciąż nie może uporać się z traumą.
Mordercy, który porywa chłopców, szuka cała policja w południowym Londynie. Własne śledztwo prowadzi też Barney, jedenastolatek cierpiący na zaniki pamięci. Mieszka z ojcem w tym samym domu, co Lacey Flint, która po sprawie samobójstw w Cambridge wciąż jest na zwolnieniu lekarskim. Rozważa odejście z policji, bo wciąż nie może uporać się z traumą.
Książki Sharon Bolton najlepiej jest czytać chronologicznie.
Znając „Karuzelę samobójczyń” wiadomym jest, dlaczego Flint czuje się do bani,
a znając „Ulubione rzeczy” inaczej podchodzi się do pewnych scen, nie powiem
jakich, żeby nie psuć nikomu lektury ani pierwszej, ani trzeciej książki
Bolton.
Tym razem dochodzi do morderstw młodych chłopców, którzy
wykrwawili się na śmierć. Autorka wiele miejsce poświęca Barney’owi,
jedenastolatkowi, który stara się rozwiązać zagadkę, bo wzrastające w nim
podejrzenia spędzają mu sen z powiek. Policja gubi się w domysłach, a potem
pojawia się Bartholomew Hunt, psycholog kliniczny, który w porannej telewizji
stwierdza autorytatywnie, że wszystkie drogi wskazują na zespół Renfielda,
czyli ni mniej ni więcej: wampiryzm kliniczny. Panika sięga szczytu, a poza tym
wszyscy nagle chcą przeczytać pierwszą książkę napisaną o wampirach – „Draculę”
Brama Stokera. Nie wszystko jest jednak tak proste.
Po raz kolejny Bolton podsuwa czytelnikom wskazówki, kluczy
i gmatwa akcję wprowadzając aż nazbyt wielu nowych bohaterów. Po
klaustrofobicznej „Karuzeli samobójczyń”, „Zagubieni” przypominają książkę
telefoniczną z tą wielością charakterów.
Ale czyta się ten thriller z taką samą ciekawością, jak i
poprzednie powieści Bolton. Zagadka wciąga, a rozwiązanie, jak to u Bolton,
jest mroczne i pokręcone. Polecam.
Moja ocena: 6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz