piątek, 30 grudnia 2011

Rei Kimura „Motyl na wietrze”

Usłyszałam od znajomej zachwyt nad „Motylem…”, namawiała mnie na przeczytanie. Się skusiłam i… bez rewelacji. Z tym że ja w ogóle nie przepadam za fabularyzowanymi biografiami.
Każda strona tej krótkiej powieści przesycona jest nieszczęściem i hipokryzją. W Japonii człowiek jako jednostka nigdy nie miał wielkiej wartości, tym bardziej młoda dziewczyna z biednej rodziny. Okichi Saito musi się ugiąć pod naporem woli starych dygnitarzy, którzy kupczą jej ciałem, żeby uzyskać konkretne korzyści polityczno-ekonomiczne. Dziewczyna w ciągu jednego dnia traci nadzieję na spokojną przyszłość, małżeństwo z miłości, godne życie. Jej dawni sąsiedzi i znajomi odwracają się od niej, bowiem nie masz gorszej hańby niż oddanie się cudzoziemcowi. I pomijają całkowitym milczeniem fakt, że Saito została do tego zmuszona przez nich samych.
Zapiekła niechęć i stereotypy doprowadzają do tego, że nawet po latach, kiedy Saito wraca w rodzinne strony, traktowana jest niczym trędowata. Alkohol, opium stają się jej najbliższymi przyjaciółmi.
„Motyl na wietrze” to prosta historia z morałem, że wstyd za własne czyny może doprowadzić do nienawiści.
Moja ocena: 4.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz