Anne Holt, Śmierć demona, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011,
284 s.
W prowadzonym przez Armię Zbawienia domu dziecka zostaje
brutalnie zamordowana wychowawczyni. W tym samym czasie ucieka stamtąd
dwunastoletni Olav. Czy jego ucieczka ma związek z zabójstwem? W trakcie
śledztwa komisarz Hanne Wilhelmsen odkrywa wiele mrocznych tajemnic związanych
z funkcjonowaniem instytucji. Wśród podejrzanych są zarówno wychowawcy, jak i
wychowankowie… Powieść kryminalna o winie i pokucie, zaskakująca do ostatniej
strony i poruszająca ważny problem ingerencji państwa w opiekę nad dzieckiem.
Nie wiem czy sięgnęłabym po „Śmierć demona”, gdyby nie
kraj popełnienia morderstwa. Tyle się w zeszłym roku mówiło o dziwnych
poczynaniach opieki społecznej w Norwegii (sprawa odebrania dziecka Polakom
była szeroko opisywana i komentowana), że chciałam przekonać się, jak opiekę
socjalną opisała Anne Holt, która poza tym, że pisze kryminały z Hanne
Wilhelmsen w roli głównej, jest również prawniczką i byłym ministrem
sprawiedliwości.
Opisywany w „Śmierci demona” dom dziecka nie jest placówką
ani wzorową, ani przyjazną dla podopiecznych. Podopieczni zaś są dziećmi z
zaburzeniami emocjonalnymi, często nieprzystosowanymi do życia w otaczającym je
społeczeństwie. Holt nie skupiła się wyłącznie na zbrodni, stara się wniknąć w
świat dzieci trudnych, ich opiekunów, w świat wychowawców, którzy nie zawsze
odnajdują się w swoim zawodzie. Wątki psychologiczne zgrabnie przeplatają się z
wątkami kryminalnymi, po raz kolejny wychodzi na jaw, że właściwie każdy ma coś
do ukrycia niezależnie od tego czy reprezentuje prawo, czy opiekę społeczną,
czy też jest człowiekiem zagubionym w życiu.
Czyta się „Śmierć demona” szybko. Do ostatniej strony Holt
wodzi czytelnika za nos. Ba! Do ostatniego zdania! Nie ma dłużyzn, nachalnej
dydaktyki, po prostu dobra, acz mroczna rozrywka.
Moja ocena: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz