Anne Holt, W jaskini lwa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012,
464 s.
Jest 4 kwietnia 1997 roku, pół roku po zmianie rządu w
Norwegii. Pani premier Birgitte Volter zostaje znaleziona martwa w swoim
gabinecie z raną postrzałową głowy. Ale kogo właściwie zastrzelono? Norweską
premier czy Birgitte, osobę prywatną? Norwegia jest wstrząśnięta. Oprócz
funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, do sprawy zostaje przydzielonych dwustu
policjantów z Komendy Okręgowej Policji w Oslo. Śledztwo prowadzą Billy T. i
prokurator Håkon Sand. Obaj tęsknią za Hanne Wilhelmsen, która wyjechała do Stanów
Zjednoczonych. Czy Hanne wróci, by zaangażować się w tak poważną sprawę w
kraju?
Zgrabnie napisany thriller z tajemnicą w tle. Po raz kolejny
Norwegia ukazana jest jako kraj nie tak idealny, jakim go chcemy widzieć. W
sumie ludzie są tylko ludźmi i zwęszywszy pieniądze i możliwość wzbogacenia się
kosztem bliżej nieokreślonych mas, potrafią iść na wiele kompromisów z własnym
sumieniem.
Dobrze mi się czytało „W jaskini lwa” nie tylko dlatego że
lubię, kiedy zagadka sięga daleko w przeszłość i po latach odbija się sprawcom
moralną czkawką. Istotne jest również to, że Holt oddawała głos poszczególnym
bohaterom i każdy z nich relacjonując akcję, dodawał coś niecoś od siebie. Nieszczególnie
brakowało mi za to Hanne Wilhelmsen, prawdę mówiąc, jej postać w „Śmierci
demona” trochę mnie irytowała. Nie ma też w książce galopującej akcji, nie
przepadam za pościgami, wybuchami i wszelkimi efektami pirotechnicznymi, więc
mi to odpowiadało. Opisała za to Holt cały brud, w jakim (w mniejszym lub
większym stopniu) babrają się politycy. Coś o tym wie, sama przez parę miesięcy
pełniła funkcję ministra sprawiedliwości.
Jeśli mi wpadnie jeszcze jakaś Holt w ręce, pewnie książkę
wypożyczę. Ale wątpię czy będę specjalnie szukać innych tytułów, bo mam zbyt dużo
do czytania.
Moja ocena: 3.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz