Książka to zbiór reportaży. Opowiadają one o najnowszej
historii Iraku. Autor stara się przedstawić ten kraj w sposób obiektywny.
Odwołuje się do opowieści samych Irakijczyków. Czytelnik może dowiedzieć się
jak skomplikowana jest sytuacja w tym kraju, przeczytać o okrucieństwie
dyktatury, arogancji najeźdźców. Warto przeczytać i ponownie zastanowić się nad
koniecznością i sposobem przeprowadzenia misji stabilizacyjnej. Poruszająca,
niezwykle barwna, unikająca jednoznacznych ocen książka.
Zastanawiałam się czy nie przełożyć opisywania książki
Smoleńskiego. Cztery dni temu doszło do serii zamachów w Paryżu. Do zamachów
przyznało się ISIS, które narodziło się w Iraku (w skrócie: ISIS, czyli Państwo
Islamskie to organizacja terrorystyczna pełna oszołomów chcących ustanowienia
hierokracji opartej na zasadzie szariatu na terytorium Iraku, Syrii i Libii).
Jak niepokojąco i aktualnie brzmią słowa jednego z rozmówców Smoleńskiego:
„Chcecie zawładnąć
naszą ziemią. Chcecie rządzić naszymi duszami. Nie obchodzi was szczęście
Irakijczyków. Patrzycie tylko na naszą ropę, wyciągacie ręce po cały arabski
świat. Uderzacie w serce islamu, macie w pogardzie to, co dla nas święte.
Ludzie prawdziwej, głębokiej wiary nie mogą się na to zgodzić. W tej wojnie
rychło okazało się, że nie idzie o głowę Saddama, ale o podbój Iraku.
Musieliśmy coś zrobić.
Walczymy pod wezwaniem «Allah Akbar», Bóg jest wielki. To nasza
nazwa, nasze imię, znak rozpoznawczy, jesteśmy mudżahedinami. Nie mamy nad
sobą żadnej organizacji politycznej, nigdy nie będziemy partią żebrzącą o
amerykańską jałmużnę. Taka polityka nas nie obchodzi. W Iraku nastał czas
walki, a nie debat i układów.”1
|
Smoleński zbierał materiały do „Iraku” ponad dziesięć lat
temu, kiedy Amerykanie w ramach wojny z terroryzmem, postanowili „wyzwolić”
Irakijczyków od Saddama Husajna (i przy okazji położyć łapę na tamtejszych
złożach ropy). „Wyzwoliciele” nie byli jednak witani radośnie przez naród,
który wyswobodzili spod tyranii klanu Tikriti. Po interwencji Amerykanów Irakijczykom
wcale nie zaczęło żyć się lepiej. Jak każdy medal ma dwie strony, tak i każdą
historię można opowiedzieć przynajmniej z dwóch punktów widzenia. Rozmówcy
Smoleńskiego narzekają, wspominają i pomstują odmieniając słowo „bieda” przez
wszystkie przypadki. Dziennikarz natomiast pisze o mentalności getta, o
biedocie z Saddamijjat al-Karch, o
stertach śmieci przy przytulnych uliczkach, skwerach zamienionych w wysypiska
odpadów, o koślawych komórkach stawianych przy nowych domach. I o nienawiści do
wszystkiego, co zachodnie. Paradoksalnie, młodzi Irakijczycy chętnie nazywając
Amerykanów terrorystami i okupantami, równie chętnie korzystają z dobrodziejstw
technologii komputerowej, do której uzyskali dostęp dopiero po obaleniu
dyktatora. Zindoktrynowani przez mułłów i imamów krzyczą, że nie podzielają
żadnych wartości ze swoimi zachodnimi rówieśnikami, są muzułmaninami,
Irakijczykami... A może po prostu są przeżarci islamem na wskroś? Religią,
która stała się ucieczką od kłopotów dnia powszedniego. Człowiek, żeby
egzystować, musi w coś wierzyć. Im gorsza egzystencja, gorsze wykształcenie,
tym łatwiej oczarować człowieka wizją raju w niebiesiech, nagrodą w postaci
dziewic za bycie męczennikiem.
Smoleński
rozmawiał z różnymi ludźmi, bardziej lub mniej wykształconymi, z mężczyznami,
chłopakami, kobietami. Ich teraźniejszość anno domini 2003:
„Trzymam w domu broń do
obrony przed bandytami. Nie mam innego wyboru. Zanim przyszli Amerykanie,
bronił mnie Sajjid, sypiałem spokojnie, bez strachu, że ktoś zrabuje mój
dobytek. Dziś nie mogę zaufać ani policjantowi, ani urzędnikowi. Wszędzie
łapownictwo, korupcja, protekcja. Bandytyzm, złodziejstwo, gwałt.”2
|
„Gdy rządził nami
Prezydent, mieliśmy prąd. Gaz do gotowania kosztował trzysta dinarów i też
było go pod dostatkiem. Bandyci siedzieli w więzieniach, wieczorami mogłam
iść z mężem na spacer. Nie bałam się, że Kuwejtczycy porwą nasze córki albo
podpalą dom. Nie lękałam się o majątek. Nawet biedacy z najgorszych bagdadzkich
nor mieli każdego ld al-Fitr świątecznego kurczaka (...).”3
|
Życie
Irakijczyków nigdy nie było łatwe. Kiedyś musieli w milczeniu znosić poczynania
Husajna i jego klanu; jego synowie mogli mieć wszystko i wszystkich. Mogli
zmieniać samochody pod kolor ubrań, mogli zabijać, mogli skazywać na tortury.
Właśnie, tortury... Irakijczycy wykorzystywali je nie tylko po to, by zniszczyć
wroga narodu, ale i aby „przekonać do współpracy” ludzi opornych, acz
potrzebnych. Tak „przekonano” sobowtóra Husajna – Latifa Jahję. Pokazano mu
trzydzieści pięć filmów z zarejestrowanymi scenami tortur (nie żyję na tym
świecie od wczoraj, nie po raz pierwszy czytałam o torturach, ale drastyczność scen
opisanych przez Smoleńskiego przyprawiła mnie o mdłości). Dzięki temu Jahja
miał lepiej służyć reżimowi. Torturowano nie tylko mężczyzn. Kobiety i dzieci
też.
Dla
jednych Irak był więzieniem, inni żyli bezkonfliktowo, z dala od politycznego
zgiełku, rozpasanych Tikriti, nieustannej groźby śmierci. Ci drudzy teraz
tęsknią za spokojem, wspominają czasy, kiedy bandytyzm był udziałem
nielicznych. Po interwencji Amerykanów doszło do eskalacji przestępstw,
łapówkarstwa, korupcji. I terroru. Smoleński słuchał, notował, zadawał pytania.
Spisał to wszystko w barwach smutnych, szarych jak ówczesne życie Irakijczyków,
acz z przebłyskami koloru, czyli słowami tych, którzy starali się nie tylko
odnaleźć w nowej rzeczywistości, ale i nie poddawać się rządom domorosłych
terrorystów.
„Irak.
Piekło w raju” to nie tylko opowieść o zubożałym społeczeństwie. To również opowieść
o fanatycznej nienawiści, narodzinach teokratycznego reżimu na ruinach reżimu
Husajna. To opowieść o ludziach widzących wszystko tylko w dwóch barwach:
czarnej i białej, gdzie nie liczy się to, czy człowiek jest dobry, mądry,
uczciwy, ale to, czy wierzy w Allaha czy nie. I chociaż Smoleński starał się
zachować neutralność, to ostatnie akapity jego „Podziękowania” ukazują, że
zmian na lepsze można oczekiwać długo. Właściwie bez końca.
Moja
ocena: 5
1 P. Smoleński, Irak. Piekło w raju, Czarne,
Wołowiec 2012, s. 94.
2 Ibidem, s. 55.
3 Ibidem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz