Agatha Christie, Morderstwo
na polu golfowym, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2008, 219 s.
Tajemniczy list z wezwaniem o pomoc, owszem, zrobił wrażenie
na Herkulesie Poirocie. Jednak o wiele większe wywarł na nim skreślony
niewprawną ręką dramatyczny dopisek o treści: „Na litość boską, niech pan
przyjedzie”.
Detektyw wyrusza w podróż, jednak gdy dociera na miejsce, nadawca listu, pan Renauld, już nie żyje. Podejrzanych w tej sprawie nie brakuje - żona, syn, kochanka - jednak Poirot wątpi, by rozwiązanie było tak proste. Kolejna zbrodnia potwierdza jego obawy...
Detektyw wyrusza w podróż, jednak gdy dociera na miejsce, nadawca listu, pan Renauld, już nie żyje. Podejrzanych w tej sprawie nie brakuje - żona, syn, kochanka - jednak Poirot wątpi, by rozwiązanie było tak proste. Kolejna zbrodnia potwierdza jego obawy...
Tym razem mamy do czynienia
ze zbrodnią bardzo dziwną, której przyczyny sięgają daleko w przeszłość. Jako
że do zbrodni doszło na francuskiej ziemi, z Poirotem rywalizuje francuski
gliniarz z Sûreté – Giraud. Poirot wierzy w „szare komórki”, Giraud – w dowody,
a kapitan Hastings w końcu może czuć się szczęśliwy: obserwuje pracę „prawdziwego
detektywa” i po raz kolejny się zakochuje, tym razem w tajemniczym Kopciuszku.
I również po raz kolejny czytelnik ma okazję czytać o angielskiej rycerskości
ocierającej się o skrajną naiwność. Ale cóż, Hastingsowi wiele można wybaczyć.
Christie podrzuca mylne
tropy, kieruje podejrzenia ku wszystkim po kolei osobom dramatu i w pewnej
chwili można się już zupełnie pogubić kto korzystał na śmierci milionera. Co tu
dużo mówić, dobrze się czyta „Morderstwo na polu golfowym”, jak większość
kryminałów Angielki. Konkretna, logiczna acz pogmatwana zagadka – w sam raz na
chwile odpoczynku, na podróż, na wakacje albo na chwilę oderwania się od przedświątecznej
krzątaniny.
Moja ocena: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz