Paweł Smoleński, Oczy
zasypane piaskiem, Czarne, Wołowiec 2014, 262 s.
Temu reporterowi jeden konflikt i dwa kraje nie dają
spokoju. Paweł Smoleński na nowo rusza w najbardziej zapalne tereny Palestyny i
Izraela, w Jerozolimie, Gazie i wioskach na Zachodnim Brzegu niestrudzenie
pyta, czy pokój jest wciąż możliwy. Patrzy na rosnący z każdym miesiącem mur
separacyjny, czyta o kolejnych samobójczych zamachach, słucha o nienawiści.
Próbuje zrozumieć, ale nikt nie ma złudzeń, że o jakiekolwiek porozumienie
będzie bardzo trudno.
Smoleński próbuje uchodzić za
eksperta od konfliktu palestyńsko-izraelskiego, kreuje się na osobę, która nie
tylko rozumie ten konflikt, ale poprzez posługiwanie się językami hebrajskim i
arabskim w stopniu komunikatywnym, potrafi również zgłębić problemy nurtujące
tamten region.
Na próbach i czynieniu
dobrego wrażenia się kończy. Bo wiedza Smoleńskiego jest żałośnie powierzchowna
i fragmentaryczna. Przedstawiane fakty interpretuje on zgodnie ze stanem swojej
(niepełnej) wiedzy i wyraża opinie na tematy, które zna pobieżnie, czyni to
jednak z pewnością siebie osoby, która na temacie izraelskim zęby zjadła.
Tymczasem... myli on nie
tylko osoby, o których się wypowiada, ale nawet nie do końca wie, gdzie szukać
na ich temat wiadomości. Po szczegóły odsyłam do recenzji książki Smoleńskiego
na Erec Israel, gdzie punkt po punkcie wytknięto dziennikarzowi „Gazety
Wyborczej” najważniejsze błędy, a dodatkowo udowodniono jego naiwność. Oficjalna
postawa Hamasu, ich twarze ukazywane światu, a ich słowa do własnego narodu
różnią się niczym dzień i noc. To co po angielsku zostało potępione, po arabsku
zyskało ich całkowitą aprobatę. „Tym” był zamach z marca 2011 r., w którym
zginęła trójka dzieci. Smoleński, podobnie jak większość kosmopolitycznych dziennikarzy,
chociaż twierdzą, że są nastawieni proizraelsko, nadal widzą w Palestyńczykach
tylko i wyłącznie ofiary. Ewentualnie ofiary, które muszą się bronić. Jak
zwykle zaś wszystkiemu winni są Żydzi.
Dziwią mnie zachwyty nad
książką Smoleńskiego, dziwi bezrefleksyjne przyjmowanie wszystkich tych bzdur,
które napisał i przyklaskiwanie, że pisze dobrze, szczerze i rzetelnie. Czy ta
rzetelność przejawia się w przekręcaniu faktów? Czy może w ich dopisywaniu,
kiedy wiedzy nie starcza?
Nie uważam się za osobę
nastawioną proizraelsko. Ale ostatnie miesiące ukazały jak mało wiemy o
muzułmanach. Europa postanowiła przyjąć imigrantów. Oni „odwdzięczyli się”
Niemcom gwałtami i molestowaniem. Pochylając się nad Palestyńczykami, żałując
ich i broniąc, popatrzcie sobie, ich obrońcy, na zdjęcia uśmiechniętego mordercy,
który dumny był z tego, że zabił troje dzieci (ponownie mam na myśli zamach z
marca 2011 r.).
Nie ma mowy o porozumieniu,
skoro górę nad zdrowym rozsądkiem bierze najgorszy z możliwych fanatyzmów:
religijny. Skoro oszołomy zdolne są zabijać z imieniem swego boga na ustach. I
nie ważne czy to Bóg chrześcijański, czy starotestamentowy, czy muzułmański. I
tutaj kończę, bo kwestia moich przekonań nie ma nic wspólnego z książką
Smoleńskiego.
Moja ocena: 0.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz