Czytając "Ostatniego templariusza" doszłam do wniosku, że do pięt nie dorasta "Kodowi da Vinci" Browna. Chodzi mi oczywiście o styl, płynność i radość pisania. Ale jedna rzecz mnie zafrapowała. Teoria, że ojcem monoteizmu jest Abraham. Jeszcze tego nie sprawdzałam, ale zajrzę, nie ma obawy. Trzy religie wywodzące się od jednego Boga. I trzech proroków. Mojżesz, Jezus i Mahomet. W proroctwa, wizje i pragnienie krzewienia miłości bliźnich jestem skłonna uwierzyć. Ale czy ja wierzę w Chrystusa? Jako Syna Bożego? Nie. Co gorsza, karmiono mnie tym od początku mej edukacji religijnej. Matka do tej pory wymawia mi, że podczas VIII Zjazdu PZPR karmiono nas tym, że Lenin był dobrym człowiekiem i ja w to uwierzyłam. Władza korumpuje. Nasz kochany Wielki Elektryk też niby jest dobrym człowiekiem. Tego jednak nie zamierzam wmawiać swemu dziecku. Żaden polityk nie jest kryształowy. Polityk może być zauważany kiedy ma charyzmę i trafi w swój czas. Ale nigdy nie można się po nim spodziewać bezkompromisowości.
Mam wątpliwości i mam nadzieję, że uda mi się to uzmysłowić dziecku. Że bitwa pod Grunwaldem owszem, była zwycięstwem, ale Jagiełło tego nie wykorzystał; że Wielki Elektryk to też tylko człowiek, bufon i niedouk, Dyzma końca XX wieku; że poprzedni papież to nie święty, ale ortodoks, który był pewnie i dobrym człowiekiem, ale kościół powszechny na tym nie bardzo skorzystał i tak dalej i dalej. Największa groźba jest w gloryfikacji. A my mamy ku temu szczególne ciągoty…
Moja ocena: 3.5
Moja ocena: 3.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz