Książka reklamowana jako „bezwstydnie szczere erotyczne opowiadania znanych pisarek” to nic innego jak „gniot i łóżkowe fantazje-odpady producentek romansów”. Pośród autorek, które zapobiegliwie pochowały się pod (dziwacznymi) pseudonimami, nie znalazło się żadne znane mi nazwisko. Może dlatego, że romansów z reguły nie czytam, bo szkoda mi na nie czasu.
Same opowiadania nie tyle są „bezwstydnie szczere”, co „nudząco przewidywalne”. Kobieta czuje ekstazę kiedy penis faceta dźga jej pochwę. I tak przez ponad 200 stron. Żadnego zaskoczenia, żadnej finezji, raczej grafomaństwo do bólu oczu i mózgu.
Tego nie można nazwać literaturą, czy nawet produktem dla kucharek. To jest po prostu wielka pomyłka i zarabianie na naiwności zdesperowanych blond niuń, które marzą o „wspólnym orgazmie” ze swoim facetem.
Moja ocena: 0.5
Moja ocena: 0.5
Ale przynajmniej się mogliśmy z M. pośmiać, on siedział i robił wykresy, a ja mu cytowałam co głupsze „kąski” (tutaj je sobie daruję). Skutecznie zniechęciliśmy się do jakiejkolwiek aktywności erotycznej.
A już przy opowiadaniu „Pamiętasz Paryż?” Patch O’Gilby, M. stwierdził, że dostaje choroby morskiej, od tych powtórzeń, zaprzeczeń i bełkotu pseudomodernistycznego. Pokuszę się o kilka przykładów:
„Pomieszczenie od frontu, gdzie kiedyś przychodzili klienci, z białymi kafelkami na ścianach i podłodze i oknami w stylu art nouveau – tam jada się śniadanie. Tam jadłyśmy i my, trzy kolejne dni, ale czwartego już nie. Nie czwartego. Śniadanie podawano na papierowym talerzu. Sama ci je podawałam na takim talerzu.” (s. 219) – łopatologia stosowana.
„Trzy noce. Cztery dni. Trzy razy byłyśmy tam razem. Za każdym razem tylko jedną noc, z wyjątkiem tej ostatniej, tamtej, kiedy to nie śpiąc, dotrwałyśmy do rana.” (s. 220) – M. stwierdził, że brzmi to jak zadanie matematyczne.
„… namalowane usta Pierotta i Pieretty czy sztuczne łzy.” (s. 220) – słyszałam o Colombinie, ale o Pieretcie???
„Pierwszej nocy była burza. Może nie burza, ale padało. I trochę wiało. Bardzo wiało. Chciałam, żeby wiało, błyskało się i zacinało deszczem.” (s. 221) – jestem ciekawa tej burzy :)
„Martwiłaś się, że jesteś dla mnie za ciężka. Że za dużo ważysz. Że jest mi z tobą niewygodnie, tam, tu i tam. Ale nie było. Nawet wtedy, kiedy było.” (s. 222) – to w końcu było, czy nie było???
I ciekawostka z opowiadania „Wstyd x dwa” Bunny Princess:
„Jeden syn oglądał mecz Chelsea z ojcem.” (s. 199) – fajnie mieć ojca, który gra sam vs. całej jedenastce Chelsea ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz