Jest to pierwsza nierówna powieść Murakamiego jaką przeczytałam. Od chwili wyjazdu narratora na grecką wyspę, pisarz nie wie, czy ma uraczyć nas oniryczną opowieścią, egzystencjalnymi zapytaniami o istotę życia, specyfiką greckiego regionu czy po prostu nie wie, w którą stronę pociągnąć powieść. Nadużywa słowa „nigdy”, które ma się nijak do zakończenia. Właśnie – zakończenie. Napisane jakby na siłę, niepotrzebne i nadmiernie nierealne. Zawiodłam się, ale były też i zaskoczenia. Historia Miu, przemyślenia Sumire, a nawet sama istota epizodu bohatera na greckiej wyspie. Samo wyrażenie: „grecka wyspa” kojarzy się z „Magiem” Johna Fowlesa. I chyba ukazuje zafascynowanie Murakamiego Fowlesem właśnie, a co za tym idzie, tą tajemniczą stroną naszego życia rozgrywającego się na pograniczu sny i jawy. Nad pragnieniem zamiany pomimo sprawienia bólu najbliższym, hołdowaniu własnym pragnieniom i egoizmowi. I w końcu – na zrozumieniu własnych pragnień.
Moja ocena: 4
Murakami Haruki; Sputnik Sweetheart;
- Moja głowa jest niczym absurdalna stodoła zapchana aż po strop rzeczami, które chcę opisać – powiedziała Sumire. – Obrazy, sceny, strzępki słów… w moim umyśle lśnią, są żywe. Pisz! – krzyczą do mnie. Niedługo narodzi się nowa historia, czuję to. Przeniesie mnie w zupełnie nowe miejsce. Problem polega na tym, że kiedy już usiądę za biurkiem i przeleję wszystko na papier, uświadamiam sobie, że brakuje tu czegoś istotnego. To się nie chce skrystalizować – żadnych kryształów, sam żwir. I donikąd się nie przenoszę.
Moja ocena: 4
* * *
Murakami Haruki; Sputnik Sweetheart;
- Moja głowa jest niczym absurdalna stodoła zapchana aż po strop rzeczami, które chcę opisać – powiedziała Sumire. – Obrazy, sceny, strzępki słów… w moim umyśle lśnią, są żywe. Pisz! – krzyczą do mnie. Niedługo narodzi się nowa historia, czuję to. Przeniesie mnie w zupełnie nowe miejsce. Problem polega na tym, że kiedy już usiądę za biurkiem i przeleję wszystko na papier, uświadamiam sobie, że brakuje tu czegoś istotnego. To się nie chce skrystalizować – żadnych kryształów, sam żwir. I donikąd się nie przenoszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz