Czy zdarzało Wam się czytać książkę, która niby jest dobra, ma spójność, a jednak nudzi? Mnie to trafiło kilkakrotnie. Ostatnio trafiła mi się książka Salley Vickers „Dowody na istnienie liczby 3”. Książka jest tak zła, że aż trzeba przeczytać ją do końca, aby zrozumieć jej nijakość. Żeby było dziwniej, sam w sobie temat jest bardzo istotny – stara żona, młodsza kochanka, do tego skoki w bok i kwestia wiary. Można z tego było zrobić wręcz bestseller. A jednak… Vickers podaje wszystko tak oszczędnie, albo tak grafomańsko, że kilkaset stron nuży. Podstawowymi tezami są: każdy ma prawo do szczęścia i musimy wierzyć. A jednak autorka raczy nas niby dziwnymi postaciami, których naturę sami rozszyfrujemy już w połowie książki – młodzieniec Zahin, malarz Painter. Mamy też momenty niemalże boskie – siedem miesięcy niezdiagnozowanej ciąży, czy duch nawiedzający żonę. Całość jest niestrawna, mdła i nudna. Coś, co można było napisać błyskotliwie, Vickers uczyniła w sposób nużący czytelnika. Przekład też jest kiepski. Tak kiepski, że nawet nie chce mi się podawać przykładów, bo zanudziłabym wszystkich.
Moja ocena: 2.5
Moja ocena: 2.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz