sobota, 26 listopada 2011

Harper Lee „Zabić drozda”

Przeczytałam „Zabić drozda” Harper Lee. I już wiem, dlaczego ta książka stała się tak popularna. Jest po prostu perełką literatury amerykańskiej. Po takim debiucie bardzo trudno jest przeskoczyć poprzeczkę jaką się sobie postawiło. Nie dziwię się, że Harper Lee nie napisała nic więcej, nie musiała. I tak zapisała się w historii literatury.
Słów kilka o treści… prawie każdy zaznacza, iż jest to powieść antyrasistowska i moim skromnym zdaniem, tym samym zniechęca do czytania, bo człowiek podświadomie spodziewa się manifestacji, krwi, smutku i bóg wie czego jeszcze. A tak naprawdę jest to powieść o dorastaniu, o samotnym prawym ojcu (Atticus Finch), który próbuje wychować swe dzieci na normalnych, orientujących się w życiu, konwenansach i zgryzotach, ludzi. Sprawa gwałciciela jest ukazana oczami ośmiolatki, która nie boi się zadawać trudnych pytań. Chce wiedzieć czym jest gwałt, czym różni się współczucie dla Żydów w Hitlerowskiej Rzeszy, od braku współczucia dla Murzynów w południowych stanach USA. Harper Lee ukazuje niedopasowanie ludzi do otoczenia, Dziki Radley, Smyk Finch, Dill, Tom Robinson, Bob Ewell… te wszystkie osoby odstają od sztancy bogobojnego Amerykanina. Mają czelność być innymi: Radley chce samotności, Smyk jest niepokorną dziewczynką, którą większość chciałaby oglądać jako młodą (i nudną) damę, niż radosną łobuziarę, Dill widząc zakłamanie społeczeństwa marzy o tym, żeby zostać klaunem i śmiać się z ludzi, z ich głupoty i przesądów, Tom Robinson zapomina o granicach jakie przystoją Murzynowi, czyli (niby) komuś gorszemu, a Bob Ewell, cóż ten uważa, że z powodu koloru swojej skóry może wszystko, nie obchodzi go, że jest zawszawionym białym śmieciem, uważa się za lepszego od pracującego uczciwie Murzyna…
„Zabić drozda” ukazuje zakłamanie Amerykanów, ich odwieczny purytanizm i poczucie wyższości.

Zofia Kierszys tłumacząc „Zabić drozda” popełniła kilka błędów, futbol amerykański opisuje jako piłkę nożną, niezrozumiała jest także idea przebieranek w wigilię Wszystkich Świętych, bo nie pada słowo Halloween. A jednak tłumaczka poradziła sobie wspaniale. Język jej przekładu jest soczysty i niepoprawny politycznie. Książkę czyta się wspaniale. I to chyba najważniejsze.
Moja ocena: 6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz