Charlotte Link, Wielbiciel, Sonia Draga, Katowice 2013, 424
s.
W lesie niedaleko małej miejscowości w okolicach Augsburga
znaleziono zmasakrowane zwłoki młodej kobiety. Policja i bliscy zamordowanej
stoją przed prawdziwą zagadką, gdyż kobieta ta zaginęła bez śladu przed kilkoma
laty. Dopiero telefon od jej znajomej z wakacji dostarcza pierwszych wskazówek
dla śledztwa… Jednocześnie we Frankfurcie toczy się inna historia. Leonę,
zadowoloną z życia redaktorką w wydawnictwie, ukochany mąż porzuca dla innej
kobiety. To prawdziwy cios dla kobiety, która dopiero co była świadkiem samobójstwa.
Jak na powieść, w której gdzieś od połowy bohaterka
orientuje się, co się dzieje, „Wielbiciel” jest stanowczo zbyt długi. Im dłużej
czytałam tę książkę, tym bardziej tęskniłam za finałem, jakikolwiek by był.
Opowieść Link rozpoczyna się z hukiem. Najpierw morderstwo,
potem samobójstwo, wreszcie mąż porzucający żonę, która żyła do tej pory w
przeświadczeniu, że egzystuje w najlepszym związku na świecie. Ale wraz z
kolejnymi scenami, powieść wytraca impet. I chociaż można nazwać „Wielbiciela”
thrillerem, to osobiście skłaniałabym się raczej ku postawieniu jej na półce z
powieściami psychologiczno-obyczajowymi. Wątek kryminalny nie jest bowiem tak
istotny, jak kwestia psychologicznego mroku tytułowego „wielbiciela”.
Bo powieść Link to przede wszystkim stadium obsesyjnej,
wyidealizowanej i wyimaginowanej miłości, jaka zdaniem „wielbiciela” łączy go z
Leoną i jaka łączyła go z poprzednimi kobietami (ofiarami jego zalotów). To
ostrzeżenie przed zbyt pochopnym pokładaniu zaufania w obcej osobie, o której tak
naprawdę nic Leona nie wie. To historia psychopaty, który nie potrafi wpasować
się w normalne społeczeństwo i żyje w świecie urojeń stworzonych przez siebie.
Szkoda tylko, że pomimo tak interesującego tematu, Charlotcie Link nie udało
się stworzyć bohaterów dorastających do pomysłu. Postaciom bowiem brakuje
wyrazistości i życia. Są niedopracowane, podobnie jak i fabuła. Powieść zamiast
fascynującą przygodą z mroczną stroną umysłu, jest nużącą opowieścią o tym, jak
Leona stara się wyplątać z toksycznego związku, jak miota się i ukrywa.
Nie jest to z pewnością najlepsza książka Charlotty Link,
zabrakło iskry, która ożywiłaby całość i uczyniła treść bardziej interesującą.
Nie jest to jednak książka zła. Warto po nią sięgnąć, przeczytać i potraktować
jako przestrogę, bo w świecie anonimowości, w jakim przyszło nam teraz żyć,
coraz częściej bardzo mało wiemy o poznawanych ludziach, a najczęściej wiemy
tylko to, co dana osoba chce ukazać.
Moja ocena: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz