Lisa Genova, Motyl, Papierowy Księżyc, Słupsk 2011, 368 s.
Alice Howland jest dumna z życia, na które tak ciężko
zapracowała. Ma pięćdziesiąt lat, jest wykładowcą psychologii na Harvardzie,
światowej sławy ekspertem w dziedzinie lingwistyki oraz żoną odnoszącego
sukcesy męża i matką trójki dzieci. Kiedy coraz częściej zdarza jej się tracić
pamięć i orientację, decyduje się na wizytę u lekarza. Tragiczna diagnoza
choroby Alzheimera o wczesnym początku całkowicie zmienia jej życie.
Kiedy nieuleczalna demencja pozbawia jej tożsamości, dotychczas niezwykle niezależna Alice walczy, by nauczyć się żyć każdą chwilą. Musi przewartościować swoje relacje z mężem, uznanym naukowcem oraz oczekiwania w stosunku do dzieci, a także postrzeganie siebie samej w otaczającym ją świecie.
Kiedy nieuleczalna demencja pozbawia jej tożsamości, dotychczas niezwykle niezależna Alice walczy, by nauczyć się żyć każdą chwilą. Musi przewartościować swoje relacje z mężem, uznanym naukowcem oraz oczekiwania w stosunku do dzieci, a także postrzeganie siebie samej w otaczającym ją świecie.
Czasami kolejność czytania wpływa na postrzeganie danego
problemu. Prawdopodobnie „Motyl” ująłby mnie bardziej, gdybym wcześniej nie
przeczytała książki Bernlefa „Niewdzięczna pamięć”, gdzie autor zastosował
podobną narrację – osoby stopniowo zatracającej się w chorobie Alzhaimera.
Pomimo tego że Holender nie jest lekarzem, jest doskonałym obserwatorem i
wywiązał się z narzuconego sobie zadania doskonale. Tym samym czytanie o
postępującej demencji Alice było dla mnie nie tyle nowatorskim podejściem do
tematu, co powtórką lektury Bernlefa.
Lisa Genova pisarką jest średnią i pewne nierówności dawało
się odczuć w czasie czytania, szczególnie wówczas, gdy na scenę wkraczał mąż
Alice ze swymi dociekaniami; te części tekstu przypominały wywiad naukowy i
chwilami raziły sztucznością. I to by było na tyle, jeśli chodzi o minusy
powieści pani Genovy. Bo przede wszystkim „Motyl” jest powieścią ważną. W
czasach kiedy większość książek służy tylko dobremu spędzeniu czasu, „Motyl” nie
tylko wzrusza i pobudza do myślenia, ale również w sposób przystępny tłumaczy
laikowi przyczyny i skutki rozwoju schorzenia. Książka pani Genovy uwrażliwia
czytelnika i uzmysławia mu, że choroba Alzhaimera to nie tylko problem ludzi
starszych, ale i tych, którzy znaleźli się dopiero na półmetku życia.
Jest coś przygnębiającego i zarazem przerażającego w tym, że
niezależnie od tego, jak człowiek o siebie dba, choroba może i tak zaatakować.
Stopniowa dezorientacja Alice (kobiety pełnej życia i obowiązków, spełnionej
naukowo i rodzinnie), jej nieodwracalność i bezwzględność pomimo przyjmowania
leków, świadomość, że choroba będzie postępować i degradować umysł, jest
ukazana krok po kroku ze wszystkimi konsekwencjami. Zaczyna się od gubienia
słów, a kończy na całkowitym zgubieniu siebie, swojej osobowości i jestestwa.
Lisa Genova starała się ukazać jak najbardziej wiernie
postępy choroby i to jak ludzie boją się i nie rozumieją Alzhaimera.
Uwidoczniła też, jak bardzo chorzy potrzebują wsparcia, czy to ze strony
rodziny, czy innych chorych, z którymi mogą przedyskutować swoje problemy. Nienachalna
edukacja została zręcznie wpleciona w wątek literacki. Zamysł samobójstwa czy
jej podłoże genetyczne Alzhaimera wiążą się nie tylko z rodziną Alice Howland,
lecz uzmysławiają czytelnikowi problemy, z jakimi muszą zmagać się chorzy i ich
bliscy.
Polecam tę lekturę. Warto poświęcić trochę czasu, aby starać
się poznać chorobę Alzhaimera i uczucia towarzyszące choremu wraz z jej
rozwojem.
Moja ocena: 4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz