poniedziałek, 5 maja 2014

Eliot Pattison „Pan Śmierci”

Eliot Pattison, Pan Śmierci, Rebis, Poznań 2010, 374 s.

Kolejny odcinek przygód detektywa Shana, który tym razem musi pomóc w śledztwie chińskiemu aparatczykowi, pułkownikowi Tanowi, jeśli chce ujrzeć swego syna żywego. Pracę utrudnia mu oficjalny komunikat chińskiego rządu, który najpierw twierdzi, że jedna z zastrzelonych ofiar – amerykańska turystka – nadal żyje, a potem oskarża o zabójstwo mieszkańców lokalnej wioski, znanych ze swojej niechęci do barbarzyńskich Chińczyków…

Jak do tej pory, jest to ostatnia wydana w Polsce część o byłym inspektorze policji Shanie Tao Yu. Nie ma w „Panu Śmierci” mnichów, którzy dotychczas towarzyszyli Shanowi nieprzerwanie i w pewnym stopniu brak Lokesha i Genduna sprawił, że część ta wydaje się niepełna, pozbawiona istotnego wątku.
Pattison po raz kolejny wprowadził obcokrajowców, których postępowanie nie bardzo podoba się Chińczykom, ale już dewizy przez nich przywożone – jak najbardziej. Podejmuje też Pattison nową tematykę: nieekologiczne traktowanie największej góry świata: Czomolungmy. Pisze o tej stronie wspinaczek, o których milczą miłośnicy himalajskich wędrówek: o tonach śmieci zostawianych w drodze na szczyt, o wiecznym ruchu, który burzy spokój duchów ją zamieszkujących. Bo czyż można wierzyć obecnie w duchy i demony? Turyści i himalaiści traktują Czomolungmę albo jako atrakcję turystyczną, albo wyzwanie do odhaczenia, tak naprawdę bardzo mało osób stara się zrozumieć ludzi żyjących u stóp Himalajów, ich wierzenia i obawy. Nie sprzyja temu polityka rządu chińskiego, który gotów jest nawet na doprowadzenie do katastrofy ekologicznej w imię mamony.
Pisze też Pattison o „fabrykach yeti”, będących ośrodkami, gdzie chińscy pseudonaukowcy dokonują strasznych operacji na mózgach niepoprawnych politycznie więźniów, zmieniając ich w błąkające się, bezmyślne istoty. Odkrywa również tajemnicę związaną z jedną z najbardziej awanturniczych misji, jakie zlecił prezydent Franklin Roosevelt. W „Panu Śmierci” talent pisarza do snucia intryg i pomysłowych zbrodni ujawnił się w całej okazałości. Poznajemy ludzi żyjących u stóp świętej góry, ich zwyczaje i tradycje. Poznajemy też zasymilowanych do chińskich warunków Tybetańczyków, którzy ponad pragnienie autonomii stawiają spokojne (i wygodne) życie.
W przypadku historii o Shanie nie jest konieczna znajomość poprzednich części. Każda z nich jest odrębną, zamkniętą opowieścią. Nie są to jednak powieści akcji, raczej obyczajowe powieści z domieszką kryminału. Czyta się je dobrze, a przy tym można poznać prawdziwy świat Tybetu, który nie ogranicza się tylko do mnichów.
Polecam.
Moja ocena: 4.5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz