Eliot Pattison, Pan Śmierci, Rebis, Poznań 2010, 374 s.
Kolejny odcinek przygód detektywa Shana, który tym razem
musi pomóc w śledztwie chińskiemu aparatczykowi, pułkownikowi Tanowi, jeśli
chce ujrzeć swego syna żywego. Pracę utrudnia mu oficjalny komunikat chińskiego
rządu, który najpierw twierdzi, że jedna z zastrzelonych ofiar – amerykańska
turystka – nadal żyje, a potem oskarża o zabójstwo mieszkańców lokalnej wioski,
znanych ze swojej niechęci do barbarzyńskich Chińczyków…
Jak do tej pory, jest to ostatnia wydana w Polsce część o
byłym inspektorze policji Shanie Tao Yu. Nie ma w „Panu Śmierci” mnichów,
którzy dotychczas towarzyszyli Shanowi nieprzerwanie i w pewnym stopniu brak
Lokesha i Genduna sprawił, że część ta wydaje się niepełna, pozbawiona
istotnego wątku.
Pattison po raz kolejny wprowadził obcokrajowców, których
postępowanie nie bardzo podoba się Chińczykom, ale już dewizy przez nich
przywożone – jak najbardziej. Podejmuje też Pattison nową tematykę:
nieekologiczne traktowanie największej góry świata: Czomolungmy. Pisze o tej
stronie wspinaczek, o których milczą miłośnicy himalajskich wędrówek: o tonach
śmieci zostawianych w drodze na szczyt, o wiecznym ruchu, który burzy spokój
duchów ją zamieszkujących. Bo czyż można wierzyć obecnie w duchy i demony?
Turyści i himalaiści traktują Czomolungmę albo jako atrakcję turystyczną, albo
wyzwanie do odhaczenia, tak naprawdę bardzo mało osób stara się zrozumieć ludzi
żyjących u stóp Himalajów, ich wierzenia i obawy. Nie sprzyja temu polityka
rządu chińskiego, który gotów jest nawet na doprowadzenie do katastrofy
ekologicznej w imię mamony.
Pisze też Pattison o „fabrykach yeti”, będących ośrodkami,
gdzie chińscy pseudonaukowcy dokonują strasznych operacji na mózgach
niepoprawnych politycznie więźniów, zmieniając ich w błąkające się, bezmyślne
istoty. Odkrywa również tajemnicę związaną z jedną z najbardziej awanturniczych
misji, jakie zlecił prezydent Franklin Roosevelt. W „Panu Śmierci” talent pisarza
do snucia intryg i pomysłowych zbrodni ujawnił się w całej okazałości.
Poznajemy ludzi żyjących u stóp świętej góry, ich zwyczaje i tradycje.
Poznajemy też zasymilowanych do chińskich warunków Tybetańczyków, którzy ponad
pragnienie autonomii stawiają spokojne (i wygodne) życie.
W przypadku historii o Shanie nie jest konieczna znajomość
poprzednich części. Każda z nich jest odrębną, zamkniętą opowieścią. Nie są to
jednak powieści akcji, raczej obyczajowe powieści z domieszką kryminału. Czyta
się je dobrze, a przy tym można poznać prawdziwy świat Tybetu, który nie
ogranicza się tylko do mnichów.
Polecam.
Moja ocena: 4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz