Aleksandra Marinina, Zabójca mimo woli, W.A.B., Warszawa
2008, 296 s.
Przełożeni major Kamieńskiej doceniają jej profesjonalizm i tzw.
szósty zmysł. Nic zatem dziwnego, że postawili przed nią wyjątkowo trudne
zadanie ma zapobiec planowanemu morderstwu. I co ciekawe, nie chodzi tu wcale o
uratowanie życia przyszłej ofierze! W śledztwie pomaga Anastazji zaprzyjaźniony
mafioso. Korzystając ze wsparcia, nie przypuszcza, że pozostanie jego
dłużniczką do końca życia. Niejako przy okazji przyjdzie Kamieńskiej rozwiązać
inną zagadkę. Kim jest nowa przyjaciółka jej przyrodniego brata: czarującą,
bezinteresowną i bezgranicznie zakochaną w nim dziewczyną czy sprytną oszustką
i manipulatorką? Intrygująca fabuła, która składa się z kilku równolegle
prowadzonych wątków, pozwala spojrzeć na te same wydarzenia oczami zarówno
przestępców, jak i ścigających ich milicjantów. Nietuzinkowe postacie, a wśród
nich kryminalista z lingwistycznym zacięciem, ożywiają obyczajowe tło
opowiadanej historii. Do tego spora doza humoru, bo, jak powiada Kamieńska,
poczucie humoru to filozofia człowieka, który doszedł do skraju przepaści,
zajrzał w nią ostrożnie i po cichutku zawrócił.
Moja znajomość z kryminałami Marininy miewała wzloty i
upadki. „Zabójca mimo woli” na pewno nie jest wzlotem. Trudno nawet
zakwalifikować tę powieść jako klasyczny kryminał, bo całość ciąży raczej ku
sensacji.
Powieść toczy się wartko, jest napisana przyzwoicie. Ukazana
jest specyficzna, chyba tylko w Rosji możliwa, symbioza milicji i mafii. Kiedy
milicjantka zwraca się do mafiosa o pomoc, trąci to co najmniej moralną
dwuznacznością. Ale cała postkomunistyczna rzeczywistość rosyjska trąci taką
dwuznacznością.
Przy poprzednich recenzjach książek Marininy podkreślałam,
że lubię je czytać ze względu na całą tę obyczajową otoczkę. Gdyby Marinina
postanowiła napisać o zwykłych ludziach, niepowiązanych ze zbrodnią, pierwsza
ustawiłabym się w kolejce do czytania.
Odnośnie samej treści – chwilami gubiłam się w nadmiarze
postaci, w tym kto jest rzeczywistą ofiarą, a kto rzeczywistym zabójcą.
Pragnienie zemsty Rosjanka nakreśliła z taką empatią, że właściwie trudno było
czuć litość w chwilach, kiedy ginął człowiek. I trudno było nie czuć litości, w
chwili gdy ze sceny schodził złoczyńca.
Na koniec, warte zapamiętania są (cytowane przez Kamieńską)
dwie myśli, jedna Fazila Iskandera: „Poczucie humoru to takie pojmowanie życia,
które pojawia się u człowieka, który doszedł do skraju bezdennej przepaści,
zajrzał tam ostrożnie i po cichutku zawrócił.” Druga – Eryka Borna (nie
znalazłam go niestety w internecie): „Nie ma problemów nie do rozwiązania.
Bywają tylko rozwiązania nieprzyjemne". Pozwalając sobie w tym miejscu na
trochę prywatności – niestety w niedługiej przyszłości czeka mnie takie
nieprzyjemne rozwiązanie. Acz lepsze to niż tkwienie w zawieszeniu.
To tyle ode mnie.
Moja ocena: 2.5
Moja ocena: 2.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz