Charles Martin, W pogodni za świetlikami, WAM, Kraków 2011,
393 s.
Poznawanie prawdy może być ulotne i magiczne, jak łapanie
świetlików w ciemną, letnią noc... Reporter lokalnej gazety, Chase Walker,
zajmuje się sprawą porzuconego na przejeździe kolejowym chłopca. Mężczyzna -
sam wychowywany w rodzinie zastępczej - postanawia zaopiekować się zaniedbanym
dzieckiem. Nieoczekiwanie poznaje własną historię i dowiaduje się, kim w
rzeczywistości są otaczający go ludzie.
„W pogoni za świetlikami” to powieść o opuszczeniu i poszukiwaniu własnej tożsamości.
„W pogoni za świetlikami” to powieść o opuszczeniu i poszukiwaniu własnej tożsamości.
Świetliki widywałam dzieckiem będąc i spędzając wakacje nad
jednym z augustowskich jezior. Wieczorem wystarczyło oddalić się od obozowiska,
wejść pomiędzy drzewa i chwilę odczekać. Wzrok szybko przyzwyczajał się do
ciemności i naraz okazywało się, że las pełen jest latających jasnych
punkcików, krążących we wszystkie strony świata.
Jest to jedno z najmilszych wspomnień mojego dzieciństwa i
może dlatego tytuł książki Martina przykuł moją uwagę. A teraz zastanawiam się
ile napisać, coby nie zdradzić zbyt wiele. „W pogoni za świetlikami” osnute
jest wokół tajemnicy (jak ja lubię takie książki!) i jedno słowo za dużo może
zniweczyć przyjemność czytania. A nie ukrywam, że tej nie brakowało w czasie
lektury.
Od pierwszych stron powieść Martina jest urzekająca i
sugestywna. Chociaż autor pisze o istocie i sile godności i prawości nie popada
w patetyzm czy moralizatorstwo. Przekazywane obrazy tchną siłą, jaką daje
miłość w najczystszej postaci. A przecież co chwila czytamy o kłamstwie,
porzuceniu i niemożności znalezienia własnego miejsca na ziemi. Szczególnie
trudne jest to dla tych najmłodszych, które opuszczone przez rodziców a później
prawnych opiekunów tracą wiarę w lepsze jutro.
W dużej mierze jest to również powieść o poświęceniu i cierpliwości,
o sile rodzicielskiego uczucia. Więcej nie zdradzę, bo wówczas równie dobrze
mogłabym napisać wszystko i zepsuć wszystko.
Dodam tylko, że koniec powieści jest trochę naciągnięty, zbyt
mało wyjaśnień i tam, gdzie chętnie dowiedziałabym się więcej, Martin
nieoczekiwanie postanawia pożegnać się z czytelnikiem. Cóż, jego prawo...
Moja ocena: 4.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz