Robert Goolrick, Koniec świata w obrazkach, Nasza
Księgarnia, Warszawa 2011, 216 s.
Otoczony powszechnym szacunkiem nauczyciel akademicki. Jego
błyskotliwa, uwielbiana przez wszystkich żona. Troje inteligentnych, wesołych
dzieci. Urządzają przyjęcia, chodzą do kościoła. Na zewnątrz spokój i
szczęście. W rzeczywistości – kłamstwa i pozory. Za starannie wzniesioną fasadą
kryją się tajemnice, które na zawsze zmienią małego chłopca.
Autobiograficzna powieść Roberta Goolricka, twórcy
bestsellerowej „Żony godnej zaufania”, została uznana przez krytyków za jedno z
największych literackich wydarzeń ostatnich lat.
Kolejna książka z biblioteki. Leżała na samym wierzchu stosu
zwrotów i niemalże krzyczała: „Przeczytaj mnie!”. Wypożyczyłam, przeczytałam w
ciągu dwudziestu czterech godzin (a były to godziny bogate w życie rodzinnie,
jak to z dwójką dzieci i dwójką zwierząt bywa).
Najprościej rzecz ujmując: Goolrick pisze o dzieciństwie,
którego nie było. Ale jak pisze! Od pierwszych wersów ukazuje gorzko-smutny
świat alkoholizmu ukrytego za fasadą „szczęśliwej rodziny”. Temat niby
trywialny i jak dobrze znany, jednak Amerykanin udowadnia, że najbardziej
trywialne nieszczęście pozostaje nieszczęściem, a wzorzec wyniesiony z domu
rzutuje na dorosłe życie tak bohatera, jak i jego rodzeństwa.
Goolrick nie pyta w powieści: dlaczego rodzice go krzywdzili,
zastanawia się natomiast: jak mogli po całym tym wyrządzonym złu normalnie żyć.
Jego opowieść to piękna i smutna proza, tym bardziej że Amerykanin starannie
dobiera słowa i nie tylko ubiera je w piękną formę, ale i nie waha się
dokonywać psychicznej wiwisekcji na sobie. Jest szczery do bólu zarówno w
rzucaniu oskarżeń pod adresem ojca, jak i w oskarżaniu siebie. Jego życie to
typowy scenariusz osoby z syndromem DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) –
nieprzystosowanego społecznie i emocjonalnie do życia w „normalnym”
społeczeństwie.
Nie jest to książka dla wszystkich, bo nie wszystkich musi
interesować kwestia alkoholizmu i przemocy w rodzinie. Zważmy jednak na to, że
picie w zaciszu domowym czy łykanie ton tabletek psychotropowych przepisywanych
przez lekarzy to nałogi akceptowane społecznie. Pijak chrapiący na ławce w
parku jest odrażający, natomiast wykładowca akademicki sączący drinka po prostu
„relaksuje się” po ciężkim dniu pracy. Podobnie jest z ulicznym narkomanem i
szacowną panią domu wcinającą valium jak pomidory. Dwutorowość postrzegania
jakiegoś zjawiska jest typowa dla ludzi i w sumie trudno im się dziwić. Ale
patologia pozostaje.
Polecam.
Moja ocena: 5
* * *
Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Kiedy ktoś trafia do wariatkowa, czuje potrzebę usprawiedliwiania się, wykazania, że słusznie tu przebywa, dlatego powie wszystko, byle by go zatrzymano - tak bardzo się cieszy ze swojego zamknięcia.
Kiedy ktoś trafia do wariatkowa, czuje potrzebę usprawiedliwiania się, wykazania, że słusznie tu przebywa, dlatego powie wszystko, byle by go zatrzymano - tak bardzo się cieszy ze swojego zamknięcia.
Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Nie istnieją żadne samobójstwa poza własnym. Reszta to po prostu okropne, przykre sprawy, które przytrafiają się innym.
Nie istnieją żadne samobójstwa poza własnym. Reszta to po prostu okropne, przykre sprawy, które przytrafiają się innym.
Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Żyłem sam. Zawsze czułem się samotny, odizolowany od osób rzeczywistych, nawet podczas nieudanych romansów - nieudanych z powodu mojej apatii, z powodu drobnych aktów okrucieństwa dokonywanych mimochodem przez kobiety i mężczyzn, których kochałem. Moja miłość do nich była prawdziwa. Ich miłość do mnie była mitem i udręką, więc wszystko niszczyłem. Raniłem i odchodziłem poraniony.
Żyłem sam. Zawsze czułem się samotny, odizolowany od osób rzeczywistych, nawet podczas nieudanych romansów - nieudanych z powodu mojej apatii, z powodu drobnych aktów okrucieństwa dokonywanych mimochodem przez kobiety i mężczyzn, których kochałem. Moja miłość do nich była prawdziwa. Ich miłość do mnie była mitem i udręką, więc wszystko niszczyłem. Raniłem i odchodziłem poraniony.
Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Zacząłem nałogowo pić, kiedy miałem trzydzieści jeden lat. Alkohol pomagał mi znosić cudze towarzystwo i brzemię własnej osobowości.
Zacząłem nałogowo pić, kiedy miałem trzydzieści jeden lat. Alkohol pomagał mi znosić cudze towarzystwo i brzemię własnej osobowości.
Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Życie nabiera jaskrawych barw, kiedy człowiek leży na kanapie i podcina sobie żyły. Wydaje- się bujne jak nigdy przedtem. I jak nigdy potem.
Życie nabiera jaskrawych barw, kiedy człowiek leży na kanapie i podcina sobie żyły. Wydaje- się bujne jak nigdy przedtem. I jak nigdy potem.
Goolrick Robert; Koniec świata w obrazkach;
Przyjaciele nic dla mnie nie znaczyli. Praca znaczyła jeszcze mniej. Nic nie znaczyły dziesiątki zmarnowanych pięknych koszul z bawełny i lnu. Erudycja, seks, światowe przyjemności nie dawały mi zadowolenia. Liczył się tylko strumyk ciepłej krwi w samotne letnie noce w moim zapuszczonym mieszkaniu.
Przyjaciele nic dla mnie nie znaczyli. Praca znaczyła jeszcze mniej. Nic nie znaczyły dziesiątki zmarnowanych pięknych koszul z bawełny i lnu. Erudycja, seks, światowe przyjemności nie dawały mi zadowolenia. Liczył się tylko strumyk ciepłej krwi w samotne letnie noce w moim zapuszczonym mieszkaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz