Mark Billingham, Uprowadzony, G+J, Warszawa 2010, 432 s.
16-letni Luke Mullen był widziany po raz ostatni, jak
wsiadał do samochodu ze starszą od siebie kobietą. Nikt nie wie, dlaczego
został porwany. Jego ojciec, były nadinspektor policji, wie tylko, że im dłużej
trwa śledztwo, tym mniejsze są szanse, że jego syn zostanie odnaleziony żywy.
Rodzice Luke'a otrzymują niepokojące nagranie, na którym on z przerażeniem patrzy, jak ktoś podchodzi do niego ze strzykawką w dłoni. Inspektor Thorne potrafi rozpoznać psychopatę na pierwszy rzut oka. A nagranie na taśmie zmroziło mu krew w żyłach. Wie, że życie chłopca wisi na włosku i że liczy się każda minuta...
Rodzice Luke'a otrzymują niepokojące nagranie, na którym on z przerażeniem patrzy, jak ktoś podchodzi do niego ze strzykawką w dłoni. Inspektor Thorne potrafi rozpoznać psychopatę na pierwszy rzut oka. A nagranie na taśmie zmroziło mu krew w żyłach. Wie, że życie chłopca wisi na włosku i że liczy się każda minuta...
Nie lubię opowieści o gangach, mafii, narkotykach i
porwaniach. Co prawda nie ma ani gangów, ani mafii w kryminale Billinghama, ale
uprowadzenie znajdujemy już nawet w tytule i jest osią, wokół której kręci się
cała akcja. A narkotyki też się gdzieś w tle przewijają. Podobnie jak przekupstwo,
rasizm, układy i układziki. Londyn ukazany jest niczym wielka kloaka, do której
wpadają wszelkie męty społeczne.
Dla przełożonych inspektor Thorne jest niczym cierń w zadku:
niezależny, bezkompromisowy i niepoddający się regułom polityki wydziału. Ale
właśnie dlatego jest skuteczny, idzie raz wyznaczonym tropem i nie odpuszcza,
mimo nacisków.
Nie ma w powieści szalonych pościgów samochodowych,
Billingham nie epatuje wiedzą rodem z „Kryminalnych zagadek Las Vegas”. Skupia
się raczej na psychice i motywach działania zbrodniarzy. W jego świecie
poznanie tajemnic z przeszłości nie oczyszcza i nie prowadzi do szczęśliwego
zakończenia. Raz zburzona fasada kłamstw i niedomówień nie prowadzi do
cudownego katharsis, raczej pogłębia kryzys i trzeba wiele czasu, by rany się
zabliźniły.
Mnie się podobało.
Moja ocena: 4
Moja ocena: 4
Kiedyś czytałem jakąś powieść z inspektorem Thorne. Chyba nawet całkiem mi się podobała, choć dziś niewiele już z niej pamiętam. Chyba to był "Kokon" ;-) Recenzja zachęcająca, dam mu (autorowi) kiedyś kolejne kilka godzin ze swego życia :-)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że w naszej bibliotece więcej Billinghama nie znajdę. Ale jak ktoś nie przepada za strzelaniną i pościgami, a lubi raczej klasyczny kryminał, to "Uprowadzony" powinien być w sam raz.
OdpowiedzUsuń