piątek, 25 listopada 2011

George Orwell „I ślepy by dostrzegł”

Orwell George; I ślepy by dostrzegł;
Autobiografii można wierzyć tylko wtedy, gdy ujawnia coś hańbiącego. Ktoś, kto przedstawia siebie tylko w korzystnym świetle, prawdopodobnie kłamie, życie bowiem każdego człowieka – gdy spojrzeć na nie od zewnątrz – jest wyłącznie serią porażek.

Orwell George; I ślepy by dostrzegł;
Raz na jakiś czas trafia się powieść, która otwiera nowy świat, choć nie odsłania bynajmniej tego, co było dotąd nieznane, lecz raczej to dobrze znane. Można na przykład z całą pewnością stwierdzić, że na treść „Ulisessa” składa się wiele banalnych zdarzeń. „Ulisses” to oczywiście znacznie więcej; Joyce właściwie bowiem jest poetą, a przy tym niewiarygodnym pedantem; jego prawdziwa zasługa leży w tym, że udało mu się przenieść na papier to co znane. Odważył się – była to bowiem kwestia zarówno odwagi, jak i techniki literackiej – wydobyć na światło dzienne idiotyzmy wewnętrznego „JA” i dzięki temu odkrył Amerykę, która i ślepy by dostrzegł. Oto bezmiar czegoś, o czym dotąd sądzono, iż jest nieprzekazywalne, a jednak komuś się udało przekazać. W rezultacie została przerwana – chociażby na chwilę – samotność, w której żyje człowiek. Czytając pewne fragmenty „Ulissesa” czuje się, że umysł Joyce’a i umysł odbiorcy tworzą jedność, że autor wie o nas wszystko, choć nigdy nie słyszał o naszym istnieniu, że gdzieś oto, poza czasem i przestrzenią istnieje świat, w którym przebywamy razem – on i my.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz