White snuje dwie opowieści. Jedna dzieje się w przeszłości, gdzie bohaterem jest jezuita John William Allen. Druga rozgrywa się we współczesnym Londynie, gdzie nadinspektor Jack Pendragon musi wyjaśnić zagadkę kolejnych morderstw towarzyszących odkryciu zwłok na budowie. Przeszłość i teraźniejszość łączy pierścień niegdyś należący do Lukrecji Borgii.
Lukrecja Borgia, alchemia, trucizny, tajemnica i żądza władzy – są to tematy nośne, acz tak już wyeksploatowane, że bez odpowiedniej dawki finezji i talentu, nużą raczej niż ciekawią. White stawia na seks, zbrodnię, wynaturzenie, ale próżno szukać w jego opowieści jakiejkolwiek lekkości i nowatorskiego pomysłu. Odwrotnie – facet kalkuje stereotypy i czyni to tak nieudolnie, że wątek historyczny nijak nie odzwierciedla ducha renesansu. Lukrecja Borgia to napalona morderczyni, Cornelius Agrippa – zły alchemik, który skupia się głównie na „dopieszczaniu” strasznej trucizny, a fanatyczny mnich prze przez pół Europy, aby dokonać morderstwa wszech czasów i w czasie swej wędrówki ma więcej szczęścia niż rozumu (do czasu, bo historii zmienić się nie da).
Równie schematycznie ukazany jest wątek współczesny. Samotny, niezrozumiany przez otoczenie i przełożonych, acz szlachetny i diabelnie inteligentny inspektor kontra tajemniczy złoczyńca. Kłopot jednak w tym, że uważny czytelnik dość szybko może się domyślić kto jest zabójcą. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że White podtyka mordercę czytelnikowi pod oczy. I wówczas cała intryga bierze w łeb.
Michael White opisuje swą powieść zwięźle: „Pierścień Borgiów jest szybkim thrillerem z niespodziewanymi zwrotami akcji.” Gwoli uzupełnienia - niespodziewane zwroty akcji są równocześnie tak koślawe i wydumane, tak nienaturalne i niepotrzebne, że usypiają raczej niż ożywiają fabułę. A co do szybkości – literacki „Speed: Niebezpieczna prędkość” to to nie jest.
Podsumowując: gdyby pierścień Borgiów nadal spoczywał w ziemi, czytelnik wiele by nie stracił.
Moja ocena: 3
Moja ocena: 3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz