poniedziałek, 16 grudnia 2013

Alexander McCall Smith „Miłość buja nad Szkocją”

Alexander McCall Smith, Miłość buja nad Szkocją, Muza, Warszawa 2011, 351 s.

A teraz czas na tom trzeci, w którym Bertie, niezwykle utalentowany sześciolatek, wciąż zmaga się bohatersko ze swymi wrogami: nieznośną matką i jej wspólnikiem, psychoanalitykiem doktorem Fairbairnem. Pat znów ma kłopoty natury sercowej, złotozęby pies Cyril wchodzi w konflikt z prawem, a Duża Lou jak zawsze służy kawą i poradą wszystkim bywalcom swojej kawiarni.


I cóż ja mogę napisać o kolejnej części „44 Scotland Street”? Jest wciągająca, to pewne. Acz niektórzy bohaterowie stają się zbyt wkurzający. Moja pierwotna sympatia dla Pat, zmieniła się podczas czytania w irytację. Młoda dzierlatka, która sama nie wie czego chce. Matthew szukający miłości i odnajdujący się powoli w roli prowadzącego galerię zaczyna nabierać barw i zainteresowanie jego losami wzrasta.
Prowadzone daleko od rodzinnej Szkocji badania antropologiczne Domeniki dają czytelnikowi odpocząć od perypetii mieszkańców Edynburga, którzy rozpierzchli się po całym mieście.
Ale najciekawszymi postaciami i tak pozostają Angus i Bertie. Malarz kochający ponad wszystko swego psa i sześciolatek, który znowu ugina się pod ambicjami swojej matki. To przerażające, jak bardzo ambicja i nadmierne aspiracje mogą skrzywdzić dziecko, które powinno się kochać bezwarunkowo i czynić wszystko, by dzieciństwo upływało mu w jak najmniej stresującym otoczeniu. Irene zaślepiona pismami Melanie Klein doprowadza kwestie pedagogiczne do absurdu. Podobnie absurdalne są zachowania Fairbarna i może byłoby to bardziej śmieszne, gdyby spomiędzy wersów nie wyzierał strach, że tacy ludzie jak Irene i Fairbarn naprawdę istnieją, naprawdę wierzą, że postępują prawidłowo i nie zdają sobie sprawy ile cierpienia zadają tym dziecku.
Brakowało mi w „Miłości...” Bruce’a. Czytanie o poczynaniach tego bufona wpływało na mnie dziwnie oczyszczająco.
Moja ocena: 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz