Majgull Axelsson, Dom Augusty, W.A.B., Warszawa 2006, 452 s.
Augusta, Alice i Angelica to przedstawicielki różnych
pokoleń tej samej rodziny. Łączą je nie tylko więzy krwi, lecz także wspólne
losy – dwie z nich to matki nieślubnych dzieci, trzecia jest niechcianą córką.
Nieświadomie wszystkie popełniają błędy swoich poprzedniczek. Przekazywany z
pokolenia na pokolenie dom Augusty, w którym szukają schronienia, staje się
świadkiem rozpaczy, radości, poszukiwania prawdziwego uczucia oraz walki o
niezależność i samodzielność. To powieść, w której poezja przeplata się z
tragedią, a rzeczywistość z magią. Wielowątkowa i wielopłaszczyznowa historia,
bogata w emocje, wydarzenia i postaci, barwnie i potoczyście opowiedziana,
przywodzi na myśl przekazywane ustnie legendy, których literackim
odpowiednikiem jest twórczość Selmy Lagerlöf.
Jak wiele książek, tak i „Dom Augusty” sam wszedł w moje
ręce leżąc na stosiku zwrotów w bibliotece. Nie jest łatwo mnie zauroczyć, a prozie
Axelsson poddałam się bez wahania. Skojarzyła mi się z „baśniowością” Joanne
Harris (tyle, że w o wiele lepszym wydaniu) połączoną z magicznymi opowieściami
Isabel Allende. Podobny klimat, tylko zamiast słonecznych czy wręcz upalnych krain,
na kartach powieści Axelsson dominuje zimno, półmrok i szarość Szwecji.
Smutne są opowieści Axelsson, acz napisane zręcznie i ma się
odczucie, że spędza się wieczór nad wyrafinowaną robótką, gdzie zamiast oczek
wełny, autorka dzierga skrzętnie dobrane słowa o niechcianych ciążach,
samodzielności, samotności, zachowawczym egoizmie, poczuciu winy czy
niedostosowaniu niechcianego dziecka. Rzadko emocje dochodzą u mnie do głosu. A
w czasie czytania „Domu Augusty” popłakałam się jak bóbr. Zapewne istotne jest
to, że sama jestem matką, też popełniam błędy wychowawcze i mogłam znaleźć w
bohaterkach cząstkę siebie. Piękna choć przygnębiająca proza o kobietach, które
starając się nie okazywać słabości zamykają się w sobie, a z czasem zamykają
się na świat i tym samym tracą okazję, by poprzez podzielenie się swymi
błędami, ustrzec od nich najbliższe osoby.
Moje osobiste odkrycie 2012 roku. Polecam.
Moja ocena: 5.5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz