Historia życia prywatnego, pod red. Philippe’a Ariésa,
Georges’a Duby’ego, t. 2, Od Europy feudalnej do renesansu, pod red. Georges’a
Duby’ego, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków 2005, 779 s.
Książka ukazuje życie prywatne na tle stosunków feudalnych i
kształtowania się przyszłej obyczajowości mieszczańskiej. Na przykładzie życia
w arystokratycznych domach feudalnej Francji oraz życia toskańskich notabli u
progu renesansu pokazano rolę mężczyzny i miejsce kobiety w społeczeństwie,
intymność w rodzinie i w małżeństwie, higienę osobistą, sposób mieszkania i
żywienia się oraz świat wyobraźni i uczuć.
Drugi tom zaczyna się nieszczególnie, bowiem Georges Duby
skupia się na drobiazgowym i semantycznym rozłożeniu pojęć „publiczny” i „prywatny”.
Ja wiem, że wprowadzenie można pominąć, ale do znudzenia będę przypominała, że
pięć lat studiów wyrobiło we mnie nawyk czytania wszelakich wstępów, wprowadzeń
podobnie jak posłowi, od autora, zakończeń. Wbrew obiegowej opinii wcale nie są
to (zazwyczaj) nudne teksty, odwrotnie – dobrze wprowadzają lub podsumowują
całość. W drugim tomie „Historii życia prywatnego” rzecz ma się co prawda inaczej,
ale takie jest moje zdanie. Językoznawca zapewne wzdychałby z rozkoszy nad
dokładnością rozróżnienia omawianych pojęć.
Pierwsza właściwa część monografii nosi tytuł „Obrazy”, jej
autorami są Georges Duby, Dominique Barthélemy i Charles de La Roncière. I
tutaj już wkraczamy w iście historyczną opowieść. Na przykład o jedzeniu, które
było aktem na tyle uroczystym, że celebrowano je odpowiednio. Odpowiedzialny za
podawanie mięs stolnik miał siedmiu pomocników(!), z których najważniejsi byli:
kupiec i strażnik żywności, następnie trzech kucharzy, odźwierny odpowiadający
za oświetlenie, portier odpowiadający za usadzenie gości. Na samym końcu
hierarchii był krajczy, który zajmował się krojeniem mięs.
Kobiet się bano, zatem starano się je izolować w pokojach
specjalnie dla nich przeznaczonych, były to sypialnie, ginecea zwane
eufemistycznie „pokojami dla pań”. Pomimo strachu, mężczyźni lubili odwiedzać
te pomieszczenia i przebywać razem z damami pod pretekstem wspólnego czytania
czy też śpiewania. Dopóki panowali nad tym, co kobiety robią i są odosobnione w
swoich pokojach, towarzystwo ich nie było takie straszne. Ten patriarchalno-szowinistyczny
punkt widzenia miał ulegać w przyszłości nieznacznym modyfikacjom. Ówczesne
jednak poddanie żony mężowi jak żywo przypomina tresowanie Kasi w
Szekspirowskim „Poskromieniu złośnicy”. Kobieta mogła być albo dziwką, albo świętą,
zatem co szacowniejsze włoskie matrony zamieniały swe sypialnie w kaplice,
gdzie modliły się w odosobnieniu opierając kolana na klęczniku, gdzie oddawały
się rozmowie z Bogiem zamiast gnuśnym konwersacjom. Tę gnuśność podkreślił
mężczyzna, dwudziestowieczny historyk! Zresztą czasu na modły kobiety miały
wiele, bo między zaręczynami, zamążpójściem a przenosinami do domu małżonka
mijało wiele lat.
Esej „Świat fikcji” napisała Danielle Régnier-Bohler. Zagłębia
się w tematykę wszelakiej lżejszej literatury. Dzięki temu można poznać nie
tylko ideał renesansowej kobiety, ale i mężczyzny. Najważniejszą jego cechą
była muskulatura. Musiał być przede wszystkim dobrze zbudowany, żeby cieszyć
oczy dam. Ideał męskiego piękna oddał w marmurze Michał Anioł rzeźbiąc na początku
XVI wieku Dawida. Kobiety – wyidealizowane w tych utworach – aby sprostać niedosięgłym
literackim ideałom musiały stosować różne upiększające sztuczki. Depilacja nie
jest wymysłem XX wieku, Włoszki stosowały ją już w wieku XIV, wyrywały zbędne
włoski szczypcami, palcami zanurzonymi w smole albo rozgrzanymi igłami
wbijanymi w cebulki włosowe.
W literaturze istotnym kodem z wolna stawała się barwa.
Czerwień oznaczała osobę o złych intencjach, zieleń – istotę porywczą, czerń
miała początkowo wiele znaczeń, ale wkrótce nabrała jednoznacznie pejoratywnego
wydźwięku. Bohaterowie opowieści stawali się ucieczką od pełnego konwenansów i
sformalizowanego świata. I chociaż esej Régnier-Bohler skierowany jest raczej
do historyków literatury, to napisany jest tak wdzięcznie i lekko, że czyta się
go szybko, przy okazji weryfikując „prawdę” wyniesioną ze szkoły, że w
średniowieczu powstały tylko dwa czy trzy utwory, w tym nieśmiertelna „Pieśń o
Rolandzie”.
Ostatnia część tomu nosi tytuł „Problemy”. Napisali ją: Dominique Barthélemy, Philippe
Contamine, Georges Duby i Philippe Braunstein. Ponownie wracamy do
prywatnej, domowej przestrzeni. Autorzy skupiają się na jej zagospodarowaniu.
Piszą o umeblowaniu, upiększaniu komnat i przybliżają czytelnikom życie
codzienne mieszkańców feudalnej Europy. Niektóre rzeczy wydają się oczywiste,
inne zaś odkrywcze. Najważniejsze jednak, że dzięki autorom zagłębiamy się w
odległe czasy, niemalże przenosimy się do domostw, które już od dawna istnieją
wyłącznie na obrazach. W tekstach nie ma, tak częstych u autorów powieści
historycznych, błędów merytorycznych, uogólnień wynikających z niedostatecznej
znajomości epoki. Zresztą, mając do wyboru jakąkolwiek powieść historyczną i rzetelne
opracowanie, wybieram to drugie. Bo monografia nie musi być nudna. Na wielu
stronach tylko czekają ciekawostki, aby je odkryć, jak chociażby te o budowie
zakamarków w średniowiecznych zamkach, które owszem, miały służyć zagubieniu
się potencjalnych wrogów, ale w czasach pokoju służyły zakochanym jako miejsca
schadzek.
Mnie się podobało. Georges Duby i pozostali historycy
dołożyli starań, aby ukazać historię życia prywatnego w czasach feudalizmu.
Wyruszyli w podróż w przeszłość, rozjechali się wzdłuż i wszerz po
średniowiecznej Europie, aby ukazać jak najwięcej.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz