wtorek, 24 grudnia 2013

Nicci French „Bezpieczny dom”

Nicci French, Bezpieczny dom, Świat Książki, Warszawa 2002, 304 s.

Do miasteczka Stamford sprowadza się z Londynu Samantha Laschen, specjalizująca się w leczeniu stresu pourazowego. Zamierza napisać książkę na ten temat, a także otworzyć w miejscowym szpitalu oddział leczenia takich zaburzeń. Tuż po jej przyjeździe do Stamford zamordowani zostają prezes dużej firmy farmaceutycznej i jego żona. Ich córkę Fin, znalezioną z podciętym gardłem, udaje się uratować. Dziewczyna jest jednak w głębokim szoku i nie potrafi udzielić żadnej informacji. Policja obawia się, że grozi jej niebezpieczeństwo. Prosi więc doktor Laschen, aby w tajemnicy udzieliła dziewczynie schronienia w swoim domu, a jednocześnie próbowała pomóc jej wrócić do równowagi psychicznej. Samantha godzi się, aby Fin zamieszkała z nią i z jej kilkuletnią córeczką. Nie przewidziała tylko, niestety, że to raczej jej potrzebna będzie pomoc psychiatry, gdy odkryje ponurą prawdę, jaka kryje się za tymi morderstwami.


Pomysł był ciekawy. I na pomyśle się skończyło, bo zawiodło wykonanie. Styl narracji irytował, bohaterowie denerwowali, a fabuła dość szybko stała się przewidywalna. Opowieść przeznaczona jest dla bardzo niewymagającego czytelnika. Autorzy bez końca wałkują jeden temat od różnych stron, do znudzenia i łopatologicznie tłumaczą, że dom powinien być bezpiecznym miejscem, a nie jest. Główna bohaterka jest naiwna i chwilami przygłupia. I tak dalej i bez końca.
Spodziewałam się ciekawej książki. Dostałam półprodukt, do tego z zakalcem.
Moja ocena: 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz