Max Frisch, Powiedzmy, Gantenbein..., Czytelnik, Warszawa
1968, 477 s.
Gantenbein i Enderlin - powiedzmy, że to jedna osoba.
Przypuśćmy, że Gantenbein postanowił żyć jako ślepiec.
Wyobraźmy sobie, że Lila go zdradza.
Załóżmy, że Enderlin dowiedział się o śmiertelnej chorobie...
Przypuśćmy, że Gantenbein postanowił żyć jako ślepiec.
Wyobraźmy sobie, że Lila go zdradza.
Załóżmy, że Enderlin dowiedział się o śmiertelnej chorobie...
Banki, ukryte konta nazistów, Milka, góry, nuda...
powiedzmy, że z tym kojarzy mi się Szwajcaria, kraj może i piękny, ale moralnie
dwuznaczny. I nijaki w swym uporządkowanym stylu. I dostaję do przeczytania
książkę. Leży na półce, przekładam ją bliżej na parapet, znów odkładam; nie
mogę się zdecydować czy zacząć czytać teraz czy jeszcze nie. Mijają tygodnie.
Lato się kończy, jesień zbiera się do odejścia i przyjmijmy, że książka sama
wpada mi w ręce. „Czytaj mnie!”
Po miesiącach lektur pełnych akcji lub pęczniejących od
wiadomości, wyobraźmy sobie, że trafia się powieść o walorach czysto
intelektualnych. Akcja toczy się rozkosznie niespiesznie, każde słowo ma swój
sens, każde wydarzenie ma swoją historię.
Przyjmijmy, że jest to opowieść o Gantenbeinie. A może o
Enderlinie. Albo o jednym i drugim lub żadnym z nich. Frisch nie proponuje
linearnej fabuły, ciężko chwilami nawet mówić, że jakakolwiek fabuła istnieje,
bowiem z chwilą gdy już przyzwyczajamy się do opowieści, bohaterów, wydaje się
nam, że uchwyciliśmy nić życia Gantenbeina i możemy przewidywać, co będzie
dalej; Frisch zmienia wątek, tworzy z losów Gantenbeina (a może Enderlina)
arabeski niekończących się wariantów życia, skupia się na coraz to innych
doświadczeniach determinujących życie postaci.
Czy sami nie chcielibyśmy napisać własnej historii od nowa
poczynając od pewnego punktu? I jak to wpłynęłoby na nasze dalsze życie, ile by
zaszło w nim zmian? Co wpłynęło na to, że jesteśmy tu i teraz z takim a nie
innym bagażem doświadczeń? Odpowiedź Frischa nie jest jednoznaczna, podobnie jak
niejednoznaczne są nasze wybory. Owszem, przyjmijmy, że wybór czyni życie
lepszym, ale skutki naszych poczynań nie od razu są widoczne, potrzeba czasu,
by zauważyć, że konkretny czyn doprowadził nas nie tam, gdzie pragnęliśmy się
znaleźć. Zatem napiszmy nas na nowo. Niech inne doświadczenie stanie się początkiem
nowej historii naszego życia.
Powiedzmy to wyraźnie: powieść Frischa nie ma nic wspólnego
z hollywoodzkim, komercyjnym podejściem do życia pisanego wciąż od nowa, do
determinujących go zmian. Nie ma tu banalności „Efektu motyla”, jest za to, że
tak powiem – banalność zwykłego życia. Gantenbein nie stara się ratować świata,
raczej – poznać go i zrozumieć. I wpasować się weń.
Przyjmijmy, że właśnie dlatego przyjmuje rolę ślepca.
Poprzez swoją ślepotę staje się niewidoczny dla innych; nie, nie jest
ignorowany. Jest mężczyzną przy którym można zrzucić maskę nakładaną przy
ludziach, można się odsłonić, można dać sobie odetchnąć i poczuć się swobodniej.
Przypuśćmy, że ludzkie życie to gra. Gantenbein decyduje się na oszustwo,
dzięki któremu widzi jak bardzo w tę socjologiczną grę zaangażowani są nie
tylko jego najbliżsi, ale i zupełnie obcy ludzie. Jednocześnie musi liczyć się
ze skutkami swego wyboru i odgrywania ślepca. Raz założywszy tę maskę jest na
nią skazany.
Zatem może lepiej być Enderlinem? Zaproszenie do Harvardu,
naukowe dokonania, romans, który miał być jednorazowym doznaniem a zmienia się
w namiętny związek. Ach, ale to życie również ma cienie. Nieporozumienie i
wynikający z niego strach, że śmiertelna choroba toczy czterdziestoletnie
ciało, że nie będzie już więcej zaszczytów, kobiet, przyjaźni; nobliwości i
powolnego starzenia się, że w ciągu dwunastu miesięcy świat ulegnie degradacji
do bólu, a końcem będzie śmierć.
Frisch proponuje intelektualną przygodę z życiem. Jego styl pisania
chwilami jest poetycki, to znowu zmienia się w reporterski – zależnie od
okoliczności przeżyć swych bohaterów. Przyjmijmy, że nie jest to lektura łatwa
(świat zawalony jest ostatnio książkami łatwymi), ale jest za to lekturą
ciekawą, zmuszającą do myślenia i wciągającą. Załóżmy, że ostatnie zdanie jest
banalne... na szczęście treść książki – nie.
Moja ocena: 5.5
* * *
Frisch Max; Powiedzmy, Gantenbein...;
Człowiek doświadczył czegoś, teraz szuka do tego historii - wydaje się, że nie można żyć z doświadczeniem, które nie ma swojej historii; czasami wyobrażałem sobie, że ktoś inny ma właśnie dokładną historię mego doświadczenia...
Człowiek doświadczył czegoś, teraz szuka do tego historii - wydaje się, że nie można żyć z doświadczeniem, które nie ma swojej historii; czasami wyobrażałem sobie, że ktoś inny ma właśnie dokładną historię mego doświadczenia...
Frisch Max; Powiedzmy, Gantenbein...;
To nie do wiary, jak mało zawiera prawdziwy list miłosny, prawie nic, jeżeli nie liczyć wykrzykników jego uczucia.
To nie do wiary, jak mało zawiera prawdziwy list miłosny, prawie nic, jeżeli nie liczyć wykrzykników jego uczucia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz